sobota, 2 maja 2015

Rozdział 23


Lily's POV:

Kiedy kuchnia była wysprzątana na błysk, usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam i je otworzyłam. Przyjechała Patie z Jazzy.
-Dziękuję, że się nią zajęłaś. Może wejdziesz?- Zapytałam z nadzieją.
-Mama!- pisnęła radośnie Jazzy i objęła mnie, po czym szybko podreptała szukać Justina. Tak myślę.
-Nie, będę już jechać. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia. A jak tam wizyta?
-Przepisał lekarstwa. Dobrowolnie nie chciał wziąć, ale wsypałam mu do szklanki z sokiem.- Patie się zaśmiała.
-Dobrze. Wpadnijcie niedługo.- Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i objęłyśmy się na pożegnanie, po czym zamknęłam drzwi. Poszłam do salonu, gdzie Justin bawił się z Jazmyn.
-A panna głodna nie jest?- Zapytałam Jazzy
-Niee- zaprzeczyła szybko głową i zaczęła gilgotać Justina
-A jadłaś coś u babci?- pokiwała głową na tak. Usiadłam koło nich i wzięłam Jazzy na kolana. Justin przypatrywał się nam, po czym się przysunął bliżej.
-Moje dwie księżniczki. Kocham was bardzo.- Powiedział i pocałował nas obie w policzek, a Jazzy się zaśmiała. Albo leki działają, albo dostał jakiegoś olśnienia. Podoba mi się jego zachowanie. Odetchnęłam z ulgą w myślach.
-My cię też...Nie Jazzy?- powiedziałam lekko nieswojo. Jego zachowanie jest inne niż dotychczas i trochę trudno mi uwierzyć, że te wszystkie lata cierpienia i przyszłe lata, mogą załatwić jakieś tabletki.
-Idziemy się kąpać? Trzeba umyć tego brudaska.- Powiedział do Jazzy i śmiesznie trącił palcem jej nosek.
-Ale juź? Za wcieśnie!- Mocniej się mnie uczepiła i zanurzyła głowę między moim ramieniem, a głową.
-O nie, na pewno nie za wcześnie. Już 20:00. Idziemy moja droga- Justin wstał i chciał wziąć ode mnie Jazzy, ale ona jeszcze mocniej się do mnie przytuliła. Justin spojrzał na mnie i lekko zaczął pociągać za moją spódniczkę, dając mi w ten sposób znak, żebym poszła za nim. Wstałam z Jazzy i zaczęłam iść z nim.
-Gdzie idziemy? Bawić się?- Zapytała przecierając lekko oczy.
-No widzisz. Już jesteś zmęczona. Dziewczynki w twoim wieku już dawno śpią.- Justin powiedział i wziął ją, a raczej próbował wziąć, bo nie chciała się ode mnie oderwać.
-Nie!- pisnęła, kiedy próbował ją ode mnie odciągnąć. Chwilę pomyślałam i po chwili się odezwałam.
-Mam pomysł Jazzy. Wykąpiemy cię teraz, a potem będziemy się wygłupiać i oglądać bajki. Co ty na to?- Widziałam, że przetwarza świeże informacje w swojej główce i zmarszczyła brewki.
-Jakie bajki?- spytała podstępnie
-Jakie chcesz- Minęła chwila i wyciągnęła rączki do Justina.

Kiedy wykąpaliśmy małą, oczywiście nie obyło się bez mokrych ubrań, wykąpałam się ja, a potem Justin. Poszliśmy do sypialni i wszyscy się położyliśmy do łóżka.
-Teraz bajki!- Jazzy wyszła spod kołdry założyła ręce w buncie a ja się zaśmiałam.
-Taa już.- włączyłam jej program, który sobie zażyczyła i położyłam się na płasko. Jazzy siedziała w środku, uważnie oglądając bajkę, Justin leżąc patrzył a to na nią, a to na mnie. Na chwilę zamknęłam oczy.
-Ile bajek mogę widzieć?- spytała Justina, a on się zaśmiał.
-Obejrzeć a nie widzieć. Jedną.
-Ale ja nie chcę śpać. To mogę dwie, nie?
-Lepiej oglądaj i się nie kłuć ze mną, bo to jest ostatnia bajka jaką twoje oczka dziś zobaczą.
-Nie- odpowiedziała zła. Wnioskuję po jej tonie.
-Tak, ale jak chcesz to nawet teraz mogę skrócić to twoje oglądanie.
-Nie!- pisnęła
-Shh, mama śpi- powiedział. Nie śpię.- Przytul ją i idź spać.
-A ciemu mama ma takie włosy a ja takie?- zapytała mając w ręku kosmyk moich włosów.
-Bo jesteś w tatusia- Justin się zaśmiał.
-A ciemu mama ma takie oci a ja takie oci?- zapytała ciekawa i wpełzała pod kołdrę.
-Mówiłem ci, że jesteś w tatusia. Zobacz. Ja też mam ciemne oczy.
-A ciemu tak?
-Bo tatuś tak chciał i się starał, żebyś była do niego podobna.
-Ale jak?
-Już dość tych pytań. Śpisz tu czy tam?
-Idę śpać tam, bo tu są ludzie, którzy za wcieśnie chodzą śpać. Ja was nie rozumiem.- Powiedziała w drodze do swojego pokoju, ciasno trzymając misia. Nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Justin też. Co za agentka.
-I co się śmiejecie? Za moich ciasów to ludzie chodzili spać aż o dwudziestej sióśtej.- machnęła rączką jak prawdziwa dama i zniknęła za drzwiami. A my śmialiśmy się jeszcze bardziej.
-Chyba nasłuchała się opowiadań mojej mamy- powiedział Justin, gasząc lampkę, kładąc się na miejscu Jazzy.
-Aż o dwudziestej szóstej się kładli. Widzisz? Nie to co my- powiedziałam w żartach. Justin się chytrze uśmiechnął.
-Dziś możemy położyć się spać aż o sześćdziesiątej- powiedział z błyskiem w jego ciemnych jak to pomieszczenie oczach. Moje policzki zaczęły mnie piec i dziękowałam za zgaszone światło.
-Co masz na myśli?- Zmienił pozycję i teraz znajdował się nade mną, a jego nogi były ułożone między moje. Nachylił się, żeby szepnąć mi coś do ucha.
-Mam na myśli kochanie się z moją żoną całą noc- Zamknęłam oczy i pozwoliłam mu się oddać...

Hej :D
Trochę któtki, ale następny po prostu będzie szybciej. Ten rozdział trochę taki familijny :D podoba się? Proszę o komentarze ;)