sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział 4

                                                       CZYTASZ-KOMENTUJESZ!                              
                             
                                 IM WIĘCEJ KOMENTARZY TYM SZYBCIEJ ROZDZIAŁ.

Lily's POV :
                                                        
Patrzyłam na Justina i kiedy byłam już pewna, że śpi, wstałam jak najciszej potrafiłam i poszłam do łazienki zrobić coś z wyglądem. Zeszłam na dół, zrobiłam sobie kanapki i włączyłam telewizje, po czym sprawdzając godzinę w telefonie, zobaczyłam nieodebraną wiadomość...

Od: Iss ;* 11:02
Hej kochana ;* ty, ja, dziś hmm... basen ?

Do: Iss ;* 15:24
W sumie, nie mam już okresu. Jeśli nadal chcesz to czemu nie...o której ?

Od: Iss ;* 15:27
Nie aktualne bejbe :D Wyjechałam na tydzień do ciotki...mam się opiekować jakimiś dziećmi, nagła sutuacja :x Jak będę z powrotem, dam znać :*

Do: Iss ;* 15:28
Ok "niańko" xD

Odkładając telefon podskoczyłam ze strachu, czując ręce Justina na mojej tali.
-Spokojnie, to tylko ja- zaczął się śmiać... Tak Justin, chyba aż ty.
-Przestraszyłam się Ciebie, myślałam, że śpisz.
-Spałem. Chciałem się do ciebie przytulić ale nie było Cię koło mnie.- ojej, tak mi przykro...Witaj sarkaźmie. Wyplątałam się jakoś z objęcia Justina, czując potrzebę skorzystania z toalety.
-Ej, gdzie idziesz?
-Do łazienki

Justin's POV :

Idealny moment. Powiedziałem sobie w myślach, biorąc do ręki Lily telefon. No pięknie. Uśmiechnąłem się do siebie widząc napis "nie mam już okresu". Szybko wybrałem numer do mojej mamy, po czym zadzwoniłem.

-Halo ?
-hej mamo, mogłaby dziś Jazzy zostać u ciebie na noc ? Mam dużo roboty, a Lily wygląda na zmęczoną.
-Pewnie. Justin za dużo masz na głowie! Nawet w weekendy pracujesz ?
-No sprawa papierkowa. Mam dowieść jej jakieś rzeczy czy masz jeszcze tamte ?
-Mam. Muszę kończyć Justin. Trzymaj się.
-Dzięki, cześć.


Lily's POV :


-Z kim rozmawiałeś ?- patrzył na mnie, jakby nad czymś intensywnie myślał.
-ymm, Justin ?- przerażał mnie ten sposób w jaki na mnie patrzył.
-Z mamą- odpowiedział nie odrywając wzroku.
-Wszystko ok ?- zapytałam, zdziwiona jego zachowaniem.
-Tak- odpowiedział z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy. Nie powiem, że mnie to nie przerażało. Wolno zaczęłam kierować się w stronę łazienki, nadal patrząc na niego. Potem zaczęłam trochę przyspieszać.
-Gdzie się spieszysz kochanie ?- zapytał podchodząc do mnie, ale ja tylko się odsuwałam, aż tu nagle...BOOM! Ściana, no pięknie.
-Ni-nigdzie- powiedziałam przestraszona, kiedy poczułam, że mnie podnosi i przerzuca mnie sobie przez ramię.
-Justin, puszczaj mnie! Teraz!- on zlekceważył moje protesty, na co tylko się zaśmiał.
-Z czego się śmiejesz ? Puść mnie!- dotarł do naszej sypialni, po czym położył mnie na łóżku. Od razu podniosłam się, aby uciec, ale złapał mnie za ręce i trzymał je nad moją głową. Położył się na mnie.
C-co ty ro-robisz ?- spytałam przestraszona.
-Nie masz już okresu kotek ?- spytał jeżdżąc nosem po mojej szyi. Siedziałam cicho ze łzami w oczach, widząc jedynie same czarne scenariusze.
-Uznam to za "tak Justin, nie mam już okresu"- spojrzał na mnie rozbawiony sytuacją. Zaczęłam się mu jakoś wyrywać, ale on nic sobie z tego nie robił. Był za silny. Poddałam się. Gdy uśmiech zniknął z jego ust, zaczął podciągać mi koszulkę, ukazując mój czarny, koronkowy stanik. Jego oczy momentalnie zrobiły się czarne, pełne pożądania. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
-Nie Justin, proszę, nie rób tego!- błagałam, ale on nawet nie drgnął, był już zbyt nakręcony.
Zdjął mi bluzkę jak i spodnie, po czym sam pozbył się swoich ubrań. Zostaliśmy w samej bieliźnie. Zaczął całować mnie po brzuchu jak i po piersiach, nie puszczając moich rąk. Przejechał palcem po mojej kobiecości.
-Będzie mniej bolało jak się rozluźnisz kotek.- powiedział, widząc strach w moich oczach. Energicznie zdjął mi majtki, po czym szybkim ruchem wszedł we mnie. Pisnęłam z bólu na co on nawet nie zareagował. Puścił moje ręce chcąc odpiąć mój stanik. Najmocniej jak mogłam odepchnęłam go od siebie, co mi się udało pod wpływem strachu, i szybko pobiegłam do łazienki. Zamknęłam drzwi i oparłam się o ścianę, po czym osunęłam się na podłogę. chwilę później usłyszałam głośne walenie w drzwi.
-Otwieraj kurwa! Lily!- darł się, uderzając w drzwi. Bałam się, cholernie się bałam.
-Lily, skarbie otwórz- Powiedział już nieco opanowany. Przestał uderzać. Siedziałam, szlochając co chwilę jak i pociągając nosem.
-Kotek wiem, że tam jesteś, słyszę cię.- mówił spokojnie, ale ja nie dam się nabrać.
-Jeśli zaraz nie otworzysz drzwi to je wyważę, a wtedy nie będzie miło.- ostrzegł mnie, a ja trzęsłam się cała ze strachu. Spanikowana nie wiedziałam co zrobić. Naglę usłyszałam huk. Justin wyważył drzwi. Spojrzałam na niego jakbym ducha zobaczyła. Sparaliżowana nie mogłam się ruszyć, ani nic powiedzieć. Po prostu patrzyłam tak na niego, a gdy zbliżał się do mnie zwinęłam się w kulkę. Zacisnęłam oczy i schowałam głowę między moje ręce.
-Pff...Teraz to ja bym na twoim miejscu Lily nie próbował wzbudzać na mnie litości.- powiedział z mordem w oczach. Chwycił mnie za ramiona, a po chwili podniósł mnie, kierując się w stronę sypialni. Zaczęłam szlochać głośniej, zdając sobie sprawę z tego, że już przegrałam. Rzucił mnie na łóżko i położył się na mnie, trzymając bardzo mocno moje ręce.
-Justin, co-o ty rob-biszz ?- zupełnie zignorował moje pytanie. Kątem oka widziałam jak szuka czegoś, w dolnej szufladzie, w półce koło łóżka. Nie, nie, tylko nie to! Tylko nie kajdanki!
-Nie Justin, błagam, nie!- krzyczałam, czując ból w gardle.- Proszę cię!- spojrzałam na niego bezsilna, zapłakana i przestraszona. Zaczął przypinać mi ręce do łóżka.
-Czy mam ci Lily zakleić tą śliczną niewyparzoną buźkę taśmą ?- kiwnęłam zapłakana przecząco głową.
-No ja myślę- odpowiedział, po czym spojrzał na mnie tępo, a kiedy już przypiął mnie do łóżka, zaczął rozpinać mi stanik. Ponownie we mnie wszedł. Teraz już naga leżałam pod nim, szlochając przez ból jaki mi sprawiał.
-Justi-in proszę ci-cię wo-olniej- mówiłam przez płacz, ale on udał, że tego nie słyszał.
-Shhh- uspokajał mnie. Ja nie miałam już siły, miałam dość!
-P-Przestań już! B-boli!- spojrzał na mnie.
-Rozluźnij się to nie będzie bolało- wychrypiał mi do ucha. Ja tylko zacisnęłam powieki, czekając aż skończy.

Kiedy Justin skończył, ubrał się, po czym wyjął z szafki jakieś moje ubrania i rzucił je w moją stronę. Odpiął mi kajdanki. Widząc, że nie reagowałam na jego gest wziął mnie na swoje kolana i zaczął mnie ubierać. Nie patrzyłam na niego, nie odzywałam się, po prostu nic. Kiedy byłam już ubrana, wziął mnie na ręce i zaniósł na dół.
-Gdzie mnie niesiesz ?- zapytałam szeptem wycieńczona i zapłakana
-Poniesiesz karę Lily.- odpowiedział, w ogóle nie zważając na mój stan.
-Co ja źle zrobiłam ?- zapytałam cicho. Kolejne łzy opuściły moje oczy.
-Uciekłaś mi, nie chciałaś otworzyć drzwi.- spojrzał na mnie tępo. Nie chcąc pogarszać sytuacji w jakiej się znajdowałam, nie wyrywałam się. Nie miałam siły. -Chyba powinnaś przemyśleć swoje zachowanie Lily w odpowiednim miejscu. Myślę, że piwnica to będzie dobre rozwiązanie.
-Nie, j-ja przep-praszam, już nie u-ucieknę!- zaczęłam histeryzować. Dobrze wiedział, że mam złe wspomienia dotyczące piwnic, przez co się bałam.
-Przepraszam, gówno warte!- powiedział zły i położył mnie na starym materacu w jednym z pomieszczeń piwnicy. Kiedy już miał zamiar wychodzić, szybko doczołgałam się do jego nogi, po czym złapałam ją dość mocno,dając mu znak aby nie odchodził.
-Lily, to na mnie nie działa. To jest twoja kara i odsiedzisz ją tutaj, przemyślisz wszystko co zrobiłaś źle i ani mi się śni siedzieć tu z tobą. -powiedział jakby to było oczywiste.- A teraz puszczaj moją nogę i nie krzycz czasem, bo to spowoduje, że zostaniesz tu dłużej. Jeśli będzie trzeba to Jazmyn zostanie nawet tydzień u mojej mamy, no ale chyba nie chcesz tyle tu siedzieć, prawda? -zapytał głupawo się uśmiechając, jednocześnie patrząc na mnie z góry. Szybko zaprzeczyłam głową. -Tak myślałem. Na materac!- przeniosłam się na materac i spojrzałam na niego zapłakana. Wyszedł z pomieszczenia i zamknął mnie na klucz. Siedziałam tak skulona, było dość zimno. Miałam na sobie zaledwie spodenki i koszulkę. Zaczęłam desperacko szlochać. Byłam cała obolała, nie miałam siły. Położyłam się na materacu i pozwoliłam moim ciężkim powiekom opaść.

Obudziłam się rozglądając się dookoła, dostrzegając w rogu postać. Oczywiste, że był to Justin. Natychmiast się podniosłam do pozycji siedzącej, skuliłam się. Zaczęłam żałować mojego ruchu, ponieważ wywołał on ból na moim ciele jednak w tamtej chwili niezbyt przejęłam się bólem, bardziej przerażał mnie fakt, że Justin obserwuje mnie uważnie.
-Która jest godzina ?- wymamrotałam i przetarłam ręką zaspane oczy.
-01:57- powiedział nadal patrząc na mnie.
-Justin ?- zapytałam ledwo słyszalnie.
-Co ?- zapytał niezbyt przyjemnym tonem.
-Zimno mi- spojrzał na mnie spod byka i wyszedł trzaskając drzwiami, zamykając je.
-Po co kretynko ? no po co się odzywasz?!- krzyknęłam sama do siebie, wpadłam w szał. Wszystko to co robił mi Justin, coraz bardziej wpływało na moją psychikę. Jeszcze ta piwnica. Te wszystkie wspomnienia wracały, obiecywał mi przecież, że więcej tego nie zrobi. Dobrze wie, że zgwałcono mnie kiedyś w piwnicy. A mimo to zrobił to. Nienawidzę go! Histerycznie zaczęłam bujać się do przodu i do tyłu. Siedziałam na chłodnym materacu roztrzęsiona i zanosiłam się płaczem... Usłyszałam kroki, byłam zdziwiona. Przecież go zdenerwowałam faktem, iż było mi zimno. Po co do mnie schodził ?To co zobaczyłam, zaskoczył mnie. Justin wszedł z kocem i kubkiem, z którego wydobywała się para. Zamknął drzwi, po czym podszedł i usiadł koło mnie. Okrył mnie kocem, po czym wziął na swoje kolana.
Objął mnie i zaczął kołysać uspokajająco. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową, a Justin nadal mnie kołysał. Mój oddech był ciężki i nadal płakałam, tyle, że ciszej.
-Shhh...No już spokojnie.- uspokajał mnie lecz ja napal czułam jak łzy leją się po moich policzkach
-Jesteś głodna ?- zaprzeczyłam głową.
-Po prostu śpiąca, mogę już iść spać do sypialni ?- zapytałam bardzo cicho, jak i smutno. Nie odpowiedział tylko podniósł mnie i wreszcie wyniósł z piwnicy. Zaniósł do naszego łóżka i delikatnie położył. Zdjął moje ubrania i założył piżamy, po czym przykrył mnie kołdrą i zgasił światło, a on poszedł pod prysznic. Ja mam dość! Nie chcę żyć w obawie, że zaraz mi się dostanie, bo coś zrobię "źle". Najgorsze jest to, że tak na prawdę nie wiem dlaczego taki jest. Kiedyś było idealnie, a teraz ?Czuję się jak nic nie warta szmata, która
jest podporządkowana pod swojego właściciela. Nie mam siły, nie mam siły na nic. Na życie też.

                                                                         HEJ HEJ!
 TAK ŁADNIE KOMENTUJECIE MIŚKI, ŻE POSTANOWIŁAM ROZDZIAŁ DODAĆ SZYBKO. NAWET NIE WIECIE JAKI MAM ZACIESZ KIEDY CZYTAM TE WSZYSTKIE WASZE KOMENTARZE!!!
Dzisiejszy rozdział to istny dramat. Niestety, ale takie sytuacje na świecie są :(
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba :D

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 3

CZYTASZ-KOMENTUJESZ!

Lily's POV :


Obudziłam się i spojrzałam na leżący obok zegarek. Gwałtownie poderwałam się z łóżka. O matko! 9:11. Co ja... aha, spokojnie, jest sobota, mogę pospać. Z powrotem położyłam się do łóżka obok Justina, który jeszcze spał. Odwróciłam się do niego plecami. Poczułam jak mnie przyciąga w stronę jego
ciepłej klatki piersiowej.
-Co jest?- wychrypiał, będąc zaspany...czyli jednak nie spał.
-Nic. Po prostu zapomniałam że jest sobota.- Wybełkotałam prawie niesłyszalnie. Byłam pewna, że znowu mnie w jakiś sposób pogrąży, lub też zwyczajnie będzie się ze mnie śmiał ale to co zrobił zaskoczyło mnie totalnie... Przytulił mnie i zaczął delikatnie głaskać ręką po mojej głowie. Pomimo katorg, jakie Justin wyrządził mi poprzedniej nocy czułam się bezpiecznie w jego ramionach. Ogarnęło mnie uczucie, o którym dawno mogłam już zapomnieć. Tak zwane bezpieczeństwo. Nie wiedziałam co zrobić...Z jednej strony było mi przyjemnie i wygodnie, no ale z drugiej strony, to przez niego cierpię i dziennie wylewam setki łez...Nie miałam chęci wstawać, więc jedynie bardziej przykryłam się kołdrą, delektując się przyjemnym dotykiem męża...

Powoli uchyliłam powieki, zerkając na zegarek '10:32'. Justina nie było, ale poczułam zapach gofrów. Łooł, taki szalony, że aż śniadanie zrobił. Nie no oklaski na stojąco. Wstałam, wzięłam szybki prysznic, po czym ubrałam się. Spojrzałam w lustro, a na moich policzkach można było zauważyć delikatne siniaki. Zakryłam je lekko podkładem. Moje falowane włosy pozostawiłam rozpuszczone, po czym ruszyłam w stronę schodów. Nie pewnym krokiem zmierzałam w stronę kuchni. Czując wzrok Justina na sobie, speszona podeszłam do blatu, po czym nałożyłam sobie jedzenie na talerz i usiadłam koło Jazmyn, na przeciwko Justina. Podczas jedzenia unikałam jego spojrzenia, lecz i tak czułam, że moje policzki robią się czerwone... straciłam resztki swojej godności, przez wczorajszą sytuację. Po raz kolejny.

-Mamuuuuś, a czy ja będę mogła dziś też jechać do babci?- spytała z buzią pełną gofrów, robiąc oczy szczeniaczka.
-Jeśli tak bardzo chcesz- Powiedziałam. Pisnęła radośnie i przytuliła mnie, po czym szybko pobiegła na górę. Zapewne po jej zabawki.
-nie biegaj Jazzy po domu!- upomniał ją Justin.

Kiedy zostaliśmy w kuchni sami, panowała niezręczna cisza. Patrzył na mnie, a ja na gofry, których nie mogłam już zmieścić.
-długo masz zamiar być naburmuszona jak pięcio latka?- wyrwał mnie z zamyśleń.
-co ?
-pytam, czy długo będziesz się na mnie gniewać.- wstał i wziął mnie również tak, abym wstała.
-nie wiem- powiedziałam smutno.
-dlaczego ?- zdziwiło mnie jego zachowanie, i, że w ogóle mnie o to spytał.                         
-bo jeśli powiem, że tak, to nie mam pewności czy mnie nie uderzysz. Jeśli powiem, że nie, to nie do końca może być zgodne z prawdą.- ostatnie słowa powiedziałam szeptem patrząc na swoje stopy, bojąc się jego reakcji na to, co powiedziałam.
-oh. więc nie wiesz...- powiedział tak jakby neutralnie.- To się dowiedz, bo jak zawiozę małą do mamy to będziemy mieli cały dzień dla siebie.- Poszedł na górę.


Justin's POV :

Kiedy rozmawiałem z Lily czułem się dziwnie. Czułem się jakby...źle. Poczucie winy? Pff. O nie, nie. Nie u mnie... Przeważnie nie robiło mi to różnicy czy ona dostanie ode mnie, czy nie. Czy będzie płakać, czy nie. Ale dziś przy śniadaniu, kiedy siedziała zobaczyłem w jej oczach smutek, ból, rozpacz. Sam nie wiem... Pieprzyć to. Nienawidziłem tak się czuć. Oby to minęło bardzo szybko...

-Jazzy, czekam w samochodzie!
-Okej!

Zszedłem na dół aby powiadomić Lily, że zawiozę córkę do swojej mamy. Siedziała smutna na kanapie, patrząc się na swoje ręce, ze łzami w oczach... oh no bez przesady, co znowu jej nie pasuje?
podszedłem do niej i usiadłem obok niej. Nie drgnęła.
-O co ci znowu chodzi ?- zapytałem lekko zirytowany.
-A od kiedy cię to obchodzi ?-szepnęła nadal patrząc na swoje dłonie. Zaśmiałem się, ale nie odpowiedziałem.
-Z czego się śmiejesz ?- zapytałam lekko marszcząc brwi.
-Z niczego, jadę odwieźć małą- powiedziałem już nieco poważniej, patrząc na nią, po czym wstałem i wyszedłem z domu.

Więcej jej humorków nie będę w stanie znieść. Dostała parę razy, ale jeśli chce to może dostać jeszcze drugie tyle. Ja sobie z nią pogadam jak wrócę. Odpaliłem samochód, po czym ruszyłem w stronę domu mojej mamy. Pożegnałem się z Jazzy i wróciłem do domu. Poszedłem w miejsce gdzie znajdowała się Lily zanim odjechałem ale jej tam nie było. Poszedłem na górę do naszej sypialni i dostrzegłem jej drobne ciało leżące na naszym łóżku. Skulona leżała, ale nie spała. Usiadłem koło niej i patrzyłem się na nią...
-Lily, cały dzień masz zamiar być taką suką ?.- Powiedziałem lekko wkurzony...Odpowiedziała mi głucha cisza. O nie moja droga, tak bawić się nie będziemy. Złapałem jej nadgarstki i obróciłem ją tak, że leżałem na niej trzymając nadgarstki po obu stronach jej głowy.
-Jak zadaję ci pytanie, to liczę na odpowiedź.- Energicznie zaprzeczyła głową. Zobaczyłem jak po jej policzku spływa łza.
-A rycz dziewucho.- wysyczałem jej w twarz puszczając jej nadgarstki, po czym położyłem się obok Lily. Usiadła naprzeciwko mnie i chyba pierwszy raz w tym dniu spojrzała się na mnie.
-Dlaczego mi to robisz?- Nie no ja się chyba przesłyszałem. Jak ta gówniara śmie mnie o to pytać hmm?
-Bo na to zasługujesz.- Widziałem w jej oczach bezsilność.
-Co ja ci takiego zr...- Złapałem za jej buzię i uniemożliwiłem dojście do słowa i zacząłem szeptać do jej ucha.
-Jeśli nie chcesz, moja mała Lily, mieć na ciele kolejnych kolorowych śladów po starciu z moimi rękoma, to radzę ci kochanie czasami trzymać język za zębami, bo kto wie... może się to dla ciebie źle skończyć.- widziałem ten strach w jej oczach, kiedy mówiłem jej każde słowo.
-A teraz grzecznie chodź tu do mnie, połóż się i nie pytaj mnie o to więcej. Zrozumiałaś ?
-Tak- powiedziała smutno.
-No widzisz ? Jak chcesz to potrafisz.- pocałowałem ją w policzek, oparłem swoje czoło o jej i oplotłem ręce wokół jej drobnej tali. W tamtej chwili zacząłem myśleć nad wczorajszym wieczorem. Może zbyt ostro ją potraktowałem ? Kurwa, pieprzone sumienie. Zasłużyć, zasłużyła ale... Nie ma ale Justin! Stało się, no i prawidłowo, poryczy i przestanie...Zasnąłem.




   HEJKA :D
Justin mięknie w tym rozdziale :D
   Jak się podoba? 
DZIĘKUJĘ ZA KAŻDY KOMENTARZ ;)

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 2

CZYTASZ-KOMENTUJESZ ;)
Im więcej komentarzy, tym szybciej rozdział !

Lily's POV:

Po cichu weszłam do domu, w duchu modląc się, aby Justin już spał. Weszłam po schodach i stanęłam przed drzwiami naszej sypialni. Wejść czy nie wejść...Pomyślałam teraz albo nigdy. Na palcach podeszłam do komody, po czym wziełam czystą bluzkę oraz bieliznę i spojrzałam w stronę Justina, aby upewnić się czy śpi. Kiedy już zdjęłam z siebie ubrania w łazience obok naszej sypialni pozostając w bieliźnie, poczułam ręce oplatające moją talię. Spojrzałam w lustro, to był Justin. Uśmiechnął się szyderczo i powiedział mi w zagięcie mojej szyji...
  -Nie odebrałaś telefonu, co oznacza, że mnie nie posłuchałaś.
  -Ja, ja n-nie
  -Shhh... Jesteś niegrzeczna- zaczął mnie dotykać, a łzy zaczęły spływać mi po policzkach.
  -Niegrzeczne dziewczynki ponoszą kary. A skoro jesteś niegrzeczna to też ją poniesiesz.- zaczęłam się wyrywać ale i tak na marne.
  -Nie. Nie radziłbym kotku...- powiedział patrząc na moje odbicie w lustrze.- To mnie tylko podnieca.- Szepnął i zaczął się śmiać, a ja zaczęłam szlochać i pociągać nosem.
  - Kochanie już płaczesz, a zabawa się nawet jeszcze nie zaczęła, to taki wstyd- śmiał się ze mnie.
Nagle poczułam jak ciągnie mnie w stronę sypialni i popycha mnie na łóżko, po czym położył się na moje drobne ciało trzymając w stalowym uścisku moje nadgarstki po obu stronach mojej głowy, co nie było komfortowe... co ja gadam to bolało jak cholera! Zaczął dobierać się do moich majtek ale szybko mi się przypomniało...
  -Ja-a m-mam- jąkałam się przez płacz
  -co?!- warknął wkurzony
  -J-ja mm-mam-nie wiedząc o co mi chodzi spojrzał na mnie tym jednym ze swoich zabójczych spojrzeń
  -Kurwa gadaj suko albo się zamknij. - nakazał
  -Okres! - wrzasnęłam spanikowana i cała roztrzęsiona. On tylko na mnie spojrzał i uniósł brwi kpiąco. Wsunął palec w moje majtki po czym wyjął. Zawstydzona tylko odwróciłam głowę w drugą stronę
  -Kurwa!- poszedł do łazienki i umył ręce. Położył się obok mnie. Poczułam ulgę, że dał mi spokój i cicho westchnęłam gdy nagle usłyszałam śmiech Justina.
  -Ty na prawdę jesteś taka głupiutka i myślałaś że to koniec? - zapytał z szyderczym uśmiechem na twarzy...
  -Wstawaj!- wrzasnął a ja szybko wzdrygnęłam się na ton jego głosu po czym wstałam szybko.- Klękaj i głowa do góry, patrzysz na mnie...- Już wiedziałam co mnie czeka.- A tylko się kurwa rusz! Siedem razy oberwiesz.- Ja tylko zacisnęłam powieki i czekałam na ten ból. Aż w końcu...

PLASK
 
PLASK

Łzy zaczęły gwałtownie spływać mi po policzkach ...
 
Trzeci PLASK

  -Wiesz dlaczego jesteś karana?
  -T-taa-k- Ledwo wyjąkałam.
 
PLASK

-To oświeć mnie kochanie.- Przestań proszę mi to utrudniać!
  -Bo-o nie ode-odebrałam
 
Piąty PLASK

-Świetnie ci idzie, nawijaj!
  -Te-tele-fo-fonu- ledwo wypowiedziałam, już miałam dość jego i tego płaszczenia się przed nim.
 
Szósty PLASK

 -No prawidłowo. Ale też dlatego że mnie się nie słuchasz. Ja się czasem zastanawiam, czy ty taka głupia jesteś czy tylko udajesz ? Przecież ci wyraźnie mówiłem że masz odbierać każdy mój telefon.

Siódmy PLASK

Wycieńczona padłam na podłogę cała obolała na twarzy i zapłakana.
  -Wstawaj- ostatkami sił podniosłam się na kolana, ale Justin złapał mnie mocno za ramiona i podniósł. Spojrzał mi w oczy po czym nie wyrażając żadnych emocji złapał mnie za podbródek.
  -Taka ładna buźka, cała kurwa bordowa tylko dlatego że się nie słuchasz.- zaczął kręcić głową...     -Wstyd- wysyczał mi do ucha szeptem - Ja już miałam dość i wiedziałam, że jak mnie puści, to natychmiast opadnę. Psychicznie nastawiłam się na kolejny ból od upadku, lecz ku mojemu zdziwieniu Justin podniósł mnie i zaniósł do łazienki. Zaczął ściągać ze mnie bieliznę, nawet nie protestowałam tylko patrzyłam swoimi napuchniętymi od płaczu oczami w jeden punkt na ścianie. Kiedy oboje byliśmy już nadzy wszedł ze mną do kabiny prysznicowej i odkręcił wodę. Zasłoniłam się rękoma i ustałam w kącie kabiny patrząc się na kropelki wody na drzwiach od prysznica. Chciałam, aby ten dzień już się skończył.
  -Umyj się- nakazał, a ja niechętnie sięgnęłam żel pod prysznic i osunęłam się plecami po ścianie od kabiny ku dołu. Rozprowadziłam żel po moim ciele, a następnie Justin mnie opłukał.W tym momencie jego twarz nie okazywała żadnych emocji, po prostu jak, gdyby nigdy nic. Owinął mnie w ręcznik, po czym ubrał w piżamę i położył na łóżku. Od razu odwróciłam się do niego plecami, czując wstyd, ból, nienawiść, a zarazem strach i obrzydzenie do niego. Poczułam jak oplata swoje ręce wokół mojej tali i przytula się do mnie, ale nawet nie drgnęłam, gdyż bałam się mu w czymkolwiek zaprzeczać. Nawet w takich błahych rzeczach. Bałam się go. Może zrobić ze mną co tylko chce bo to on ma władze. Gadam jak bym nie miała żadnych praw do życia... ale tak na prawdę to nie mam. On jest moim panem a ja tylko jego zabawką, marionetką z którą mógłby zrobić co chce. Ja jestem nikim. Gdyby nie Jazmyn już pewnie by mnie tutaj nie było. Ona jest sensem mojego życia. Z taką myślą zasnęłam...


Hej Hejo Hej :D 
Nie jestem pewna co do tego rozdziału.Trochę strasznie wyszedł, no ale w tym opowiadaniu Justin ma zły charakterek xD
Podoba wam się w ogóle to co piszę ?
  DZIĘKUJĘ ZA TYLE KOMENTARZY I WYŚWIETLEŃ!!! 
TO NA PRAWDĘ MOTYWUJE!
KOCHAM WAS <3


wtorek, 19 sierpnia 2014

Liebster Award :D

Zostałam nominowana :) Dziękuję Nelly Bieber :D

A oto pytania ...

1.Jak masz na imię ?
Kinga.
2.Co lubisz robić w wolnym czasie ?
Przeważnie to słucham muzyki.
3.Masz jakieś zwierze ?
Niestety nie :'(
4.Ulubione ff ?
Jest ich naprawdę dużo... Każde jest wyjątkowe na swój sposób i ciężko wybrać te jedyne :D
5.Kim chcesz zostać w przyszłości ?
Modelką albo aktorką.
6.Jesteś w jakimś fandomie ?
Tak, Beliebers  <3
7.Jaki rodzaj muzyki najbardziej lubisz ?
Pop i R&B.
8.Co motywuje Cię do dalszego działania (w sprawie ff) ?
Liczba komentarzy oraz wyświetleń.
9.Jakie imiona męskie i żeńskie najbardziej Ci się podobają ?
Kuba, Michał, Piotrek, Justin ^^
Maja, Julia, Inga
10.Ulubiona piosenka z dzieciństwa ?
Hmm... tak myślę i myślę i tak szczerze to nie wiem xD
11.Ulubiona pora roku ?
Zdecydowanie Lato ;)

Nominuję :
http://pokochaj-mnie-jeszcze-jeden-raz-jbff.blogspot.com/
http://ineedangelinmylife.blogspot.com/

Pytania dla nominowanych :
1.Jak masz na imię ?
2.Skąd pomysł na pisanie ff ?
3.Co motywuje cię do pisania ff ?
4.Jesteś w jakimś fandomie ?
5.Ulubione ff ?
6.Co sprawia ci największą przyjemność w prowadzeniu ff ?
7.Twoje największe marzenie ?
8.Twoje hobby ?
9.Najlepszy film jaki widziałaś ?
10.Kim chciałabyś być w przyszłości ?
11.Ulubiony kolor ?

PS: Rozdział pojawi się wkrótce.




poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 1





                                    Bohaterowie :

                                                             Lily Bieber : 21 lat
 
                                                             Jazmyn Bieber : 4 lata :

                                                             Justin Bieber : 24 lat


  Rozdział 1


  Lily's POV :

  Wstałam o 8:00 z łóżka patrząc na śpiącego jeszcze Justina. Wyszłam z pokoju idąc obok do  pokoju Amy. Obudziłam i ubrałam małą po czym powiedziałam jej żeby się pobawiła dopóki nie zawołam jej na   śniadanie..No właśnie śniadanie, ktoś musi je zrobić.. W krótkiej koszulce i majtkach zeszłam do kuchni robić śniadanie dla nas wszystkich.. Jak co rano robiłam naleśniki, powoli kończyłam i usłyszałam schodzącego Justina który był ubrany w garnitur jak na szefa ogromnej firmy przystało...  Proszę miej   dobry humor, proszę miej dobry humor, proszę miej dobry humor.. Modliłam się w duchu. Kiedy zrobiłam śniadanie zawołałam Jazmyn.
  -Jazzy kochanie zejdź na dół!
  -zaraś!
  -Dziś po pracy zawiozę małą do mamy.wrócę o szóstej...-nagle usłyszałam krzyk męża...- K**wa   kobieto!!- Wstał i szarpnął mnie za włosy stykając swoją klatkę piersiową z moimi plecami, a już     myślałam że chociaż dziś zjem w spokoju śniadanie.
  - Ile razy ci mówiłem, że do śniadania ma być podana mocna kawa !?!- wysyczał mi przez zaciśnięte zęby do ucha nie przestając ciągnąc za włosy..- pytałem kurwa, ile razy !!- pojedyncza łza spłynęła po moim policzku
  -mamuś pobawiś się potem ze mną ?- nagle usłyszałam Jazmyn...mam nadzieje że nie słyszała jak Justin przeklina. Szybko odsunął się ode mnie i usiadł do stołu.
  -J-ja...-jąkałam się i spojrzałam na męża który spiorunował mnie wzrokiem
  -dziś kochanie babcia się z tobą pobawi, zawiozę cię do niej, mamusia odpocznie.- powiedział jedząc   naleśniki..Taa już widzę jak mamusia odpoczywa,...z zamyśleń wyrwał mnie Justin
-Do łazienki.- warknął
-Co?- patrzyłam na niego jak wstawał i podchodził do mnie, złapał mnie za rękę po czym ją mocno ścisnął tak żeby Jazmyn nic nie podejrzewała i zaczął mi szeptać do ucha...
  -Z uśmiechem na twarzy przytul mnie i idź do łazienki, nie rycz przy dziecku i ogarnij się suko.Niechętnie ale tak jak powiedział tak zrobiłam. Weszłam do łazienki na dole i spojrzałam w lustro..  Rozpuszczone włosy rozczesałam grzebieniem, umyłam twarz i zrobiłam delikatny makijaż. Wyszłam z łazienki i poszłam w stronę kuchni która była połączona z salonem gdzie była jazmyn z Justinem.
  -jazzy idź ubierz buty ja zaraz przyjdę.- powiedział. Kiedy Jazmyn poszła patrzył na mnie jakby czekał na coś, aż w końcu się odezwał podchodząc do mnie
  -Wracając do kawy nie chcesz mi czegoś powiedzieć?-zapytał unosząc brwi podtrzymując mój podbródek ręką.
  -hmm?- ponaglił pytanie
  -Prz-przepraszam- powiedziałam prawie niesłyszalnie patrząc wszędzie tylko nie na niego.
  -Patrz na mnie kotek! Następnym razem inaczej pogadamy, a teraz... Nie pożegnasz się ze mną?-nie bardzo...
  -Pożegnam -powiedziałam wymuszając uśmiech. Szatyn objął mnie w swoje ramiona, które bezproblemowo zamknęły mnie w uścisku zważając na różnicę wzrostu jak i masy.
  -jesteś taka seksowna... i cała moja.-powiedział szepcąc mi do ucha jedną ręką masując mój bok natomiast drugą ściskając mój pośladek.-Wracam o szóstej-pocałował mnie w czoło i poszedł.
 
Przez jakiś czas stałam tak jeszcze wbijając wzrok w drzwi przez które właśnie wyszedł. Dobra, jest dziewiąta o szóstej wraca, mam czas. Sprzątnęłam po śniadaniu, poszłam na górę do naszej sypialni i przebrałam się w to*. Wzięłam się za sprzątanie domu, ponieważ Justin nienawidzi bałaganu. Po sprzątnięciu domu była godzina trzynasta, poszłam na zakupy kupić coś na obiad i wzięłam się za robienie spaghetti bolonaise. Skończyłam robić obiad, zjadłam i włączyłam telewizje. Usiadłam na kanapie i nawet nie wiem kiedy ale odpłynęłam...

Justin's POV :

  -Lily?- krzyknąłem, szukając jej po domu. Zobaczyłem ją śpiącą na kanapie z pilotem w ręku. Wyłączyłem telewizje i wziąłem dziewczynę na ręce tak żeby jej nie obudzić. Zaniosłem ją do naszej sypialni. Położyłem ją na łóżku i zacząłem ściągać jej spódniczkę jak i bluzkę. Usłyszałem jak coś mamrocze ale to olałem. Kiedy była już w samej bieliźnie popatrzyłem tak jeszcze na nią i kiedy miałem ją rozebrać ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi. K*rwa już bym się nią zajął...
  -Cześć, jest Lily?-K*rwa, a mogło być tak pięknie.
  -Hej, tak jest...śpi-może się odczepi jak się dowie że śpi, ja chce ją dziś dla siebie.

Lily's POV :

  Obudził mnie dzwonek do drzwi. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej i zorientowałam się że jestem w samej bieliźnie....
 -Co jest kur ???...Nagle usłyszałam że Justin z kimś rozmawia. To chyba jest Isabel, tak to na pewno ona. Gdy usłyszałam że mówi że śpię szybko się poderwałam, założyłam szlafrok i zbiegłam na dół po schodach.

  -trudno, to powiedz jej że byłam a ja ide, do zobaczenia- uśmiechnęła się
  -hej Isabel!- raz kozia śmierć wole gdzieś wyjść niż znowu siedzieć w domu, ale chyba zaczęłam żałować że się w ogóle odezwałam, patrząc na mordercze spojrzenie Justina.
  -Justin mówił że śpisz..no ale- proszę nie pogarszaj sytuacji proszę.
  -Bo spałam, ale już nie śpię. To co wpadniesz czy gdzieś idziemy?- k*rwa coraz gorzej, jego spojrzenie po prostu wywiercało dziurę w moich oczach.
  -Chciałam cię porwać- zaczęła się śmiać i posłała Justinowi pytające spojrzenie.
  -Jasne, wejdź poczekaj w salonie ja jeszcze zamienię słówko z Lily.- byle tylko słówko...
  -Okej.
  kiedy zniknęliśmy z pola widzenia Isabel, Justin szarpnął mnie za ręce i ściskając je mocno wysyczał mi w twarz
  -po żadnych klubach mi się nie szlajasz dziwko, nie widzę cie pijanej i odbierasz każdy mój telefon. A i jeszcze wracasz przed jedenastą. Zrozumiałaś?... Pytam czy zr...
  -Tak-ale będe miała siniaki na rękach, już je widze, takie piękne... Ten sarkazm...
  -Grzeczna dziewczynka- powiedział. -a teraz idź się przebrać kochanie- pocałował mnie w czoło i poszedł do Isabel. Jaki on jest bipolarny.
  Nie czekając ani chwili dłużej poszłam się przebrać. Kiedy byłam już gotowa poszłam do salonu i oznajmiłam że możemy wychodzić.
  -Pa - podeszłam do niego i niechętnie przytuliłam.
  -pa kochanie, pamiętaj co ci mówiłem- powiedział i uśmiechnął się do nas, po czym wyszłyśmy.

Justin's POV :

  -Kiedy wyszła poszedłem na górę i wziąłem prysznic. Postanowiłem poczekać za Lily aż wróci. Spojrzałem na zegarek, była równa 20:00, sięgnąłem po browara z lodówki i usiadłem do stołu. Wyciągnąłem papiery z pracy i zacząłem je uzupełniać. ogarnąłem połowę, resztę zlecę Rayanowi, mam do niego pełne zaufanie. On jest tak jakby moją trzecia ręka, wiem że mówi mi wszystko, co bywa prawie niespotykane w tej firmie bo większość osób się mnie boi. Przyjaźnimy się od przedszkolaków. Z zamyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi.
  -Tatuś- Jazzy pisnęła i przytuliła mnie za nogi. Wziąłem ją na ręce.
  -Hej synek, jeśli chcecie możecie mi ją zostawiać częściej. Dla mnie to czysta przyjemność zajmować się Jazmyn. Widzę, że jesteś przepracowany a Lily też z chęcią odpocznie.
  -Dzięki mamo jak coś to będę dzwonił.
  -Pa babciu! pa i dzięki -pożegnaliśmy się z moją mamą i posadziłem małą na krześle po czym zrobiłem jej kolację.
  -Gdzie mamusia?
  -Poszła z ciocią Isabel. Wróci niedługo. A teraz jedz. Wszystko z talerza ma zniknąć!
  -Okej- powiedziała grymaśnie, nie jadła za dużo co nie było dobre dla niej biorąc pod uwagę że to dzieciak. Wszędzie jej pełno i w miejscu nie usiedzi. musi czerpać z czegoś tą energię, a poza tym ona rośnie. Na jej szczęście zjadła wszystko.
  -To teraz zmykaj na górę ja zaraz przyjdę- mała tylko się uśmiechnęła i pobiegła na górę
 Postanowiłem zadzwonić do Lily. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty.Nie odbiera?! Czy ona nie odbiera ?! Tylko niech przekroczy próg tego domu. Zdenerwowany poszedłem do Jazmyn po czym ją wykąpałem i położyłem spać. Na wyświetlaczu mojego iphone'a widniała godzina 22:30, ma jeszcze pół godziny szmata. Czekałem na nią, aż wreszcie usłyszałem otwieranie drzwi od naszego domu po czym cicho je zamknęła. Ja tylko się do siebie uśmiechnąłem na myśl o tym co z nią zrobię i na pewno nie będę się nad nią litował...






*



I jak wam się podoba 1 rozdział ???
Napiszcie w komentarzu czy chcecie kontynuację opowiadania czy może wolicie nowe ;)










piątek, 1 sierpnia 2014

PROLOG

Była w nim zakochana tak samo jak on w niej. Ona ma 21 lat a on 24... Niespodziewanie w wieku 17 lat zaszła w ciąże z nim. Oświadczył jej się, ponieważ kochał ją. Wszystko wydawało się pięknie ślub jak z bajki, rodzina, szczęście, kochający mąż... ale czy na pewno ??? A co jeśli to wszystko to tylko pozory a rzeczywistość jest zupełnie inna ?

 - Ty masz cierpieć...Zasługujesz na to i dopilnuje żebyś cierpiała.

PS: Występują wulgaryzmy oraz sceny 18+...

ZAPRASZAM DO CZYTANIA :D !

TO NIE JEST TŁUMACZENIE!
To jest mój pierwszy blog więc proszę przymknąć oko na różne błędy :D pozdrowionka