sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 13

CZYTASZ - KOMENTUJESZ

Justin's POV :

Otworzyłem lekko oczy, pochylając się lekko z zamiarem wstania, lecz Lily miała głowę na mojej klatce piersiowej. Swoimi drobnymi ramionkami obejmowała mój brzuch słodko śpiąc. Z powrotem położyłem się, dokładnie jej się przyglądając. Wyglądała tak ślicznie i bezbronnie. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Gdybyśmy wzięli rozwód, choć to nigdy w życiu się nie stanie, to nawet siłą, zmusiłbym ją do ponownego zawarcia małżeństwa ze mną. Pff...Po co nawet tak myśleć, ona nigdy ode mnie nie odejdzie. Od teraz będę ją bardziej pilnował. Chwila nieuwagi i już jakiś banalny pomysł o rozwodzie w jej główce. Mam nadzieję, że nigdy już nawet o tym nie pomyśli. Dostała karę. Musiałem tak ją ukarać, będzie ślad. Jest ślad nie ma niejasności. Będzie miała nauczkę. Lily bardziej wtuliła się we mnie, na co się uśmiechnąłem i odgarnąłem jej włosy z twarzy. Takie niewiniątko. Spojrzałem na jej zabandażowany nadgarstek. Będę musiał zmienić go, ponieważ krew przeciekła i przez bandaż. Zaczęła się lekko rozbudzać, a ja wpatrywałem się w nią. Przetarła oczy rękoma jak małe dziecko, co było urocze i spojrzała na mnie.
-Co?- zapytała jeszcze trochę nieprzytomna.
-Nico- w żartach wytknąłem na nią język. Chciała wstać, ale w porę ją do siebie docisnąłem. No chyba nie zamierza wstać tak po prostu z łóżka?
-A ty gdzie?- zmieniłem głos na trochę bardziej poważny. Już mi zaczyna działać na nerwy. Dobra, spokój. Przecież nie pobiję jej.
-Chciałam wstać- zdziwiła się.
-A pozwoliłem?- warknąłem. Prychnęła cicho.
-Mam cię pytać o zgodę?- czy ona ze mnie kpi?
-A to jakiś problem?- byłem zdziwiony i wkurzony na jej reakcje.
-To co, jak będę chciała użyć szamponu to też mam cię zapytać?- irytowało mnie to coraz bardziej.
-Za dużo sobie pozwalasz- zmrużyłem na nią oczy.
-Jeśli ci nie pozwalam, to znaczy NIE POZWALAM!- uniosłem się.
-Nie denerwuj się tak, chyba mam prawo zadecydować czy już wstaję z łóżka czy nie.- odparła logicznie.
-Właśnie nie Lily. Może ja nie chcę abyś wstawała co? Jesteś samolubna, myślisz tylko o sobie.- byłem już wkurwiony. Wstałem energicznie i założyłem leżące koło szafy czarne rurki. Wyszedłem i trzasnąłem drzwiami. Nie mogłem tam z nią więcej być. Źle by to się dla niej skończyło, ale nie mogłem teraz tak po prostu się uspokoić. Nerwowo chodziłem po domu.

Lily's POV :

Ja samolubna? Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Co go ugryzło? Przecież wczoraj było dobrze, to znaczy nie licząc ranka i południa. Wieczór był jak na małżeństwo przystało. Nie mogę mu ufać, ale kiedy traktuje mnie jak należy to tracę zmysły i rozsądek. Siedziałam tak jeszcze na tym łóżku, aż usłyszałam głośny huk. Szybko się poderwałam z łóżka i zbiegłam na dół. Zobaczyłam w salonie stłuczone lustro. Zdezorientowana zderzyłam się z jego groźnym spojrzeniem. Justin wpadł w furię, podchodząc do komody, zbijając również wazon. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Ciągle obserwując jego ruchy, ten zbił kolejną rzecz. Dość! Szybko podbiegłam do niego. Bosymi stopami biegnąc przez odłamki. W tym momencie kompletnie mnie to nie obchodziło.
-Justin! Justin co ci jest?- chwyciłam obiema rękoma, po obydwu stronach policzków chłopaka. Patrzyłam na jego puste spojrzenie, które bardzo uważnie patrzyło na mnie. Widziałam jak jego ciało lekko się trzęsie ze złości. Nadal żadnej reakcji. Nie czekając na jakikolwiek ruch z jego strony, oplotłam swoje rękę wokół jego tali i wtuliłam się mocno w niego.
-C-co robisz?- stał lekko sparaliżowany i omotany.
-Przytulam Cię...Nie wiem czemu się zezłościłeś, ale nie chcę żeby coś ci się stało.- Był zdziwiony, ale po chwili również mnie przytulił. Poczułam jak jego mięśnie się rozluźniają, by po chwili znów były napięte.
-Lily...- powiedział szorstkim głosem.
-Co?- znów mu coś nie pasuje? A może mnie pobije?
-Jesteś na boso- oderwał się ode mnie i spojrzał tępo na mnie, po czym przeniósł wzrok na moje stopy, a ja po prostu wolałam nie patrzeć.
-Kurwa- powiedział bardziej do siebie, po czym podniósł mnie i położył na kanapie.
-Nie ruszaj się stąd Lily- powiedział groźnie. Nie zamierzam. Dopiero teraz zaczynam odczuwać szczypanie na moich stopach. Po chwili Justin przyszedł i widziałam co ma w ręce. Na samą myśl przeszedł po mnie nieprzyjemny dreszcz. Ale to będzie szczypać! Justin uniósł lekko moje nogi, po czym usiadł i ułożył je sobie na kolanach. Wziął do ręki pęsetę i chciał wyciągnąć odłamek szkła lecz ja to uniemożliwiłam i szybko zabrałam nogę.
-Lily, dawaj nogę- wyciągnął rękę, dając znak, abym mu ją dała. Widziałam, że próbuje zachować spokój, ale wewnątrz się gotował. Chcąc, nie chcąc powoli dałam mu swoją nogę. Justin delikatnie ją złapał, po czym wzmocnił uścisk na tyle, abym nie mogła ponownie mu jej zabrać. Zaczął wyciągać odłamki szkła.
-Ałaaa! To boli!- powiedziałam głośniej ze łzami w oczach.
-Wiem, ale chyba nie zamierzasz mieć tych szkieł na zawsze co?- widziałam jak uważnie to robi.
-Nie- wyszeptałam , po czym zakryłam swoją dłonią buzię, powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem. Nie chciałam na to patrzeć i jedynie przechyliłam się lekko do tyłu i oparłam plecy o poduszki. Zamknęłam oczy...
-Jeszcze chwila- Justin powiedział, po czym wyciągnął chyba już ostatni odłamek.
-Teraz może za szczypać- Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować. Zaczął pocierać krwawiące miejsca gazą z wodą utlenioną. Wzdrygnęłam się kiedy to zrobił po raz pierwszy i głośno pisnęłam. Nie obchodziło mnie już czy będę płakać czy nie. Łzy zaczęły moczyć moje policzki. Kiedy już skończył zabrał się za bandażowanie stóp. Delikatnie zaczął je owijać, po czym spojrzał na mnie.
-Ty...Ty płaczesz?- nie wiem dlaczego, ale był zdziwiony. Przecież jeśli mnie to boli to to normalne. No tak...Przecież to jest Justin Bieber. On nie wie co to ból.
-Boli mnie- spuścił wzrok.
-Dlaczego to zrobiłaś?- spytał nie patrząc na mnie, kontynuując bandażowanie.
-Usłyszałam huk, a potem...Potem zobaczyłam cię. Wpadłeś w szał i...-Przerwał mi
-Nie musiałaś tego robić- powiedział oschle. Pomogę, źle...Nie pomogę, jeszcze gorzej.
-Bałam się- powiedziałam cicho, spuszczając wzrok na moje ręce, które zdawały się być taaakie interesujące.
-O co?
-O ciebie- nagle przerwał bandażowanie i spojrzał na mnie. Widziałam w nim taką jakby nadzieję. Uśmiechnął się lekko. Nagle zadzwonił telefon. Justin wstał i odebrał. Obserwowałam go i nie wiem o co chodzi, ale jego oczy nagle pociemniały i zaczął do mnie podchodzić.
-Skarbie- powiedział i zmrużył na mnie oczy, a mi zaczął robić się kisiel w gaciach.
-Nora dzwoni odnośnie papierów rozwodowych- trochę spanikowałam
-Halo?- Justin obserwował mnie uważnie
-Tak...Tak, już nieważne. Na pewno.- rozłączyłam się i niepewnie podałam mu telefon .
-Co mówiła?- Był spięty i zły
-Czy to prawda, że odwołuję rozwód i czy na pewno.- złość zniknęła z jego twarzy i jak to na niego przystało, wszystko jest już pięknie i ok. Boże, jaki on zmienny.
-Co teraz będziemy robić?- spytałam cicho, widziałam jak się zastanawia.
-Hmm...Na co Lily może mieć ochotę?
-Najchętniej to bym gdzieś wyszła. Już dawno nie wychodziłam z domu.- skrzyżował ręce i zrobił zdezorientowaną minę.
-No trochę nie bardzo możesz chodzić.
-Ta- miał rację. Czyli przez parę kolejnych nudnych dni będę zastygać w tym domu. Oh jak się cieszę! Rzygam! Justin podszedł do mnie i z powrotem usiadł obok.
-Jak twoja ręka?- powiedział trochę poważny. Zanim zdążyłam coś powiedzieć on wziął ją, po czym zaczął odwijać ostrożnie bandaż. Zapewne teraz wyglądam jak chodzące nieszczęście. Albo i niechodzące. Nogi w bandażach, ręka w bandażu. Ugh...
-Goi się- stwierdził
-Ale boli- spojrzał na mnie
-Bardzo boli- szepnęłam ze łzami. Oczy znów mu pociemniały i zmrużył je, uważnie wpatrując się w moje.
-Kara to kara Lily. Poboli, poboli i przestanie. Bez powodu ich nie masz. Wyglądasz jak aniołek, ale nie zawsze się tak zachowujesz. Nie mogę pozwolić na to, żebyś na przykład mi pyskowała. Nie wiem czy kiedyś zrozumiesz, ale będę cię karał dopóki nie zaczniesz się poprawnie zachowywać.- poczułam chwilowy paraliż.
-A teraz nie rób już z siebie sierotki kotek i zamów bardzo pięknie jedzenie a ja posprzątam to co odjebałem.
-Mogę przeklinać?- zdziwił się po czym się zaśmiał
-Nie, nie możesz szkrabie- aha. To niech lepiej już idzie posprzątać to co "ODJEBAŁ". Wniosek? On może wszystko, a ja nic. Dziękuję.
-A ty możesz?- ponownie zmrużył na mnie oczy.
-Wydaje mi się, że zbyt mało dziś pocierpiałaś co?- szybko zaprzeczyłam głową.
-To teraz GRZECZNIE zrób co ci mówiłem kotek- powiedział szorstko, akcentując słowo grzecznie. Cmoknął mnie w usta i poszedł...


HEJ :D
Wiem, że trochę czekaliście, ale mam nadzieję, że warto było. Justin i jego bipolarność. Jak myślicie? Zmieni się? A może Lily się odważy i odejdzie od niego? 
Do następnego :D







piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 12

 CZYTASZ - KOMENTUJESZ
Im więcej komentarzy, tym szybciej rozdział :D

Justin's POV :

Zabrałem się za bandażowanie ręki Lily, kiedy ona leżała i patrzyła swoimi zapłakanymi oczami w sufit. Nic nie mówiła, leżała spokojnie, głośno oddychając, co chwilę robiąc kwaśną minę, spowodowaną przez wodę utlenioną. Powiedziała suka, że mnie nienawidzi? Oh, jak mi przykro. Ma kurwa problem. Podejrzewam, że ona wcale nie jest w ciąży...Równie dobrze mogła to sobie wymyślić, aby unikać kar. Szczerze? Nie wierzę jej, to kłamczucha. Choć nie zliczę ile razy dostała za kłamstwo, ona nadal w to brnie. Jestem ciągle przy niej, ale żadnych objawów ciąży. Może to i za wcześnie, ale chociażby mdłości. Pamiętam, kiedy była w ciąży z Jazmyn co pięć minut latała do łazienki. Teraz zachowuje się normalnie.
-Kiedy idziesz do lekarza?- zapytałem. A może w ogóle nie pójdzie? Bo niby poco, skoro w ciąży raczej nie jest. Otworzyła swoje suche usta.
-Nie wiem- Głos się jej załamał, podejrzewam, że od płaczu.
-Dziwi mnie to, że jeszcze nie byłaś. Nawet żadnej wizyty nie masz ustalonej Lily.- Spojrzałem na nią trochę groźnie.
-Przez najbliższy czas nie pójdę na pewno- Powiedziała półszeptem, patrząc na mnie z obrzydzeniem.
-Oh, a to niby dlaczego?- zaśmiałem się, a ona od razu zmrużyła na mnie oczy. Nic nie odpowiedziała, jedynie spojrzała na swoją już prawię zabandażowaną rękę. Zrozumiałem o co chodzi.
-I tak musisz iść...Nie martw się o rękę, mam pewien sposób, abyś pięknie kłamała przed wszystkimi kotek.- Wzięła głęboki oddech.
-Jaki?- już widziałem jak jej oczy błyszczą, łzy gromadziły się w jej oczach...Irytuje mnie. Coraz częściej płacze. Mniejsza z tym, jak chce to niech sobie płacze...Mój plan jest niezły, dzięki niemu nikomu nie piśnie ani słowa o tym drobnym incydencie sprzed kilku minut. Zmrużyłem na nią oczy, bo wiem, że to działa i zrobiłem surową minę.
-Jeśli piśniesz słówko o tym, że to dzieło, które masz na ręku to moja sprawka, to uwierz mi, że nie będziesz miała kolorowo...Jeśli ktoś cię zapyta, co to jest, po prostu powiesz: Pocięłam się, ponieważ brakuje mi Justina. Ostatnio dużo pracował i chciałam zwrócić na siebie uwagę...Mniej więcej będziesz tak mówić. Jeśli nie będziesz trzymać się mojej wersji dopilnuję tego, abyś znalazła się w psychiatryku. Zamkną cię, będą mieli powody. Na przykład ten, że się tniesz, że jesteś niestabilna emocjonalnie, że masz obsesję na moim punkcie. Do tego dam im kasę i załatwione kochanie.- Widziałem szok na jej twarzy. Zaczęła szybciej oddychać. Oh serio nie wiedziała, że jestem do tego zdolny?

Lily's POV :

PSYCHOL! PSYCHOL! PSYCHOL! On mnie coraz bardziej przeraża. Przeraża mnie też fakt, że on faktycznie jest zdolny do takiego czegoś.
-To jak? Będziesz grzeczną dziewczynką skarbie? Czy mam już czytać do jakiego by tu szpitala cię wysłać? Choć mam ogromną nadzieję, że będziesz jednak grzeczną dziewczynką, gdyż nie wiem czy byłbym w stanie wytrzymać tyle bez ciebie.- Powiedział z szyderczym uśmieszkiem i zaczął jeździć palcem po moim brzuchu. Mam dość jego dotyku!
-Nie dotykaj mnie- powiedziałam z trudem, on spojrzał na mnie z kpiną.
-Jak ty to sobie wyobrażasz? Miałbym cię nie dotykać? Niby po co, skoro tylko ja mam do tego prawo.- gdy mówił jego mina robiła się coraz to bardziej poważna.
-A kto ci to niby powiedział?- nie obchodziło mnie w tym momencie czy go wkurzę, czy też nie.
-Jesteś kurwa moja słonko i grzeczniej!- mówił pewnie i stanowczo z lekko podniesionym tonem.
-Bo co? Bo jestem twoją żoną?- nie wiem czy dobrze robię, ale inaczej w tym momencie nie mogę. On nachylił się nade mną i zaczął szeptać.
-Bo ja tak powiedziałem kotek.- Położył się na mnie, czego nie chciałam. Teraz najchętniej zostałabym sama i zaczęła żałośnie płakać.
-Możesz ze mnie zejść?- Zapytałam cicho i usłyszałam jego chichot.
-Nie chcesz się pobawić? Tak jak dorośli?- uniósł brew i uśmiechnął się chytrze.
-Nie. Proszę zostaw mnie.- szepnęłam. Robiłam się coraz bardziej zmęczona. Zobaczyłam 21:36 na zegarku.
-Wiem, że chcesz. Nie wstydź się kotek.
-chcę spać- Mam nadzieję, że mnie zostawi.
-Oh, przestań, jest za wcześnie na spanie- powiedział i zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi, bawiąc się przy tym moimi włosami.
-Justin, na prawdę jestem zmęczona, proszę cię, daj mi po prostu iść spać.- wymamrotałam.
-Dobra, właź pod kołdrę.- powiedział patrząc na mnie spod byka, po czym zaczął zdejmować swoją koszulkę jak i spodnie. Nie sądziłam, że tak szybko odpuści. Dziękuję bardzo pięknie. Weszliśmy pod kołdrę, odwróciłam się do niego plecami. Justin objął mnie ręką w tali i przyciągnął do siebie. Moje plecy dotykały jego rozpalonego brzucha, co było przyjemne, biorąc pod uwagę fakt, że było mi zimno, ponieważ ciągle leżałam na tym łóżku w bieliźnie.
-Jesteś śliczna- szepnął mi do ucha. A to co? Aha, już jest okej i nie jest zły? Typowy Bieber.
-I taka seksowna, moja, słodka i taka mała.- odwróciłam się w jego stronę i patrzyłam na niego zdziwiona. On się uśmiechnął i mnie objął.
-Co się tak na mnie patrzysz?
-Wiesz...Ja cię kompletnie nie rozumiem.- zaczęłam zdziwiona.
-Czego nie rozumiesz kotek?- zapytał uśmiechnięty.
-Tego- przejechałam palcem po jego ustach, na których widniał uśmiech. On objął mój palec swoją ręką i pocałował go.
-I tego, że teraz się tak zachowujesz jak gdyby nigdy nic.- patrzył na mnie zdezorientowany, ale był spokojny.
-Czyli?
-Przed chwilą straszyłeś mnie psychiatrykiem, a teraz? Popatrz na nas.
-shhh...
-I zrobiłeś mi to- wskazałam na swoją rękę a w oczach zaczęły gromadzić się łzy. On złapał za moją rękę.
-Lily, nie myśl o tym- powiedział i przytulił mnie mocniej.
-Ale ja nie rozumiem- patrzył na mnie, tym razem bez uśmiechu.
-Znowu zaczynasz?- zapytał poirytowany.
-Po prostu chcę zrozumieć- powiedziałam już przegrana. Przejechał ręką po moim brzuchu i po biuście, aż zatrzymał rękę na moim policzku.
-Nie zaprzątaj sobie tej główki słonko- powiedział i mnie pocałował w czoło.
-Może pojedziemy na jakieś mini wakacje? Tak we dwoje, co ty na to?- Nie wiem czy mam się bać, czy może cieszyć.
-A gdzie?- spytałam cicho, bawiąc się jego włosami. Nie ukrywam, że pomysł z wakacjami fajny i zaskoczył mnie, ale co będzie jeśli na "wakacjach" też będzie mnie tak traktował? Nie chcę tego. A może to i dobry pomysł. Może odpocznie i będzie w dobrym chumorze. Trudno, zaryzykuję.
-A gdzie by chciała moja księżniczka?- uśmiechnął się. Gdzie Jest Justin? Bo chyba na pewno nie koło mnie. W ostatnim momencie podmienili mu mózg?
-Gdzieś gdzie jest ciepło- widziałam jak się zastanawia i po chwili patrzy na mnie.
-A co powiesz na Hawaje?- Jak sobie pomyślę...Wakacje na Hawajach, to jest to! Ale jak sobię pomyślę...Wakacje na Hawajach...z Justinem...To sama nie wiem co mam myśleć.
-Brzmi super- wysiliłam się na lekki uśmiech.
-A teraz śpij kotek- powiedział półszeptem i pocałował mnie w nos, a potem w usta. Zaczął pogłębiać pocałunek, a ja oddawałam się mu. Nie pytajcie mnie czemu teraz zachowuję się tak jak się zachowuję. Jakaś cząstka mnie nadal go kocha, właśnie takiego.
-Jesteś pewna, że nie chcesz seksu?- Zapytał przerywając pocałunek, patrząc mi w oczy.
-Sama nie wiem- powiedziałam cicho. Jestem zmęczona, ale wolę po dobroci niż z musu. Chodzi o to, że dziś "grzecznie" pyta mnie czy mam na to ochotę, ale jutro może już po prostu podejść do mnie, strzelić w twarz i zmusić mnie. Może lepiej zrobić to o co prosi?
-To jak?- zapytał podnosząc brew do góry.
-jeśli chcesz...- Justin energicznie wpił się w moje usta. Zaczął schodzić na szyję z pocałunkami i oderwał się ode mnie. Patrzył na mnie trochę dziwnie.
-Coś nie tak?- byłam zdezorientowana, a on położył się koło mnie i przytulił.
-Widzę, że jesteś zmęczona. Dziś już nie chcę cię męczyć. Poza tym sprawdzałem czy ty nadal chcesz po dobroci uprawiać seks ze mną.- Uśmiechnął się, co ja też odwzajemniłam. A tak poza tym, Justin wziął sobie moje słowa do serca i powiedział uprawiać seks a nie pieprzyć. Nie mogę rozszyfrować tego człowieka. Raz nie mogę zrozumieć skąd u niego tyle nienawiści do mnie, a raz czemu nagle jest taki dobry...Teraz jest mi przyjemnie i ciepło, nie boję się i jestem zmęczona...Zasnęłam...



Heej :D
Rozdział szybciej, ponieważ ostatnio nawaliłam...Podoba się?
POZDRAWIAM :**


środa, 5 listopada 2014

KONTAKT ZE MNĄ :D

 ZAŁOŻYŁAM GG...MACIE ZE MNĄ KONTAKT xD


NUMER GG:

51980919

Liebster Award x2 :D

BARDZO DZIĘKUJĘ Sylwka W I Wercia Belieber ;3 ZA NOMINACJĘ :**

Pytania od Sylwka W :

1.Jak masz na imię?
Kinga
2.Skąd pomysł na bloga?
Wcześniej czytałam inne blogi i pomyślałam...a gdyby tak spróbować sama coś napisać ? I tak oto jest :D
3.Jak długo piszesz ff?
Zaczęłam 1 sierpnia
4.Ulubiony kolor?
Nie mam jednego, ale z pośród tych wg mnie najfajniejszych: czarny, siwy, bordowy, turkusowy.
5.Ulubiony piosenkarz/piosenkarka ?
Na pewno będzie to Justin Bieber, Beyonce
6.Co cię motywuje?
Myślę, że najbardziej komentarze (w szczególności te długie :3)
7.Pisanie FanFiction sprawia ci radość ?
Wielką
8.Skąd pasja do pisania ?
Znikąd xD Pewnego dnia, obudziłam się z myślą: Dziś założę bloga :D (Tak to było...mniej więcej xD)
9.Ulubiony blog ?
Mam więcej niż jeden
10.Co cię domotywyje do pisania ?
(Chodzi zapewne nie o motywację xD) Sama nie wiem...
11.Chciałabyś mieć życie takie jak w Twoim opowiadaniu ?
Nie dziękuję :D

Pytania od Wercia Belieber ;3 :

1.Pierwsza rzecz jaką robisz po wstaniu z łóżka ?
Siadam na łóżku i zastanawiam się co mam ze sobą zrobić xD
2.Ukochane kwiaty ?
Na pewno: storczyki,  goździki, róże i kaktusy :3
3.Wymarzona fryzura?
Czasem chciałabym mieć czarne, kręcone włosy+grzywka na prosto...To co mam na głowie to zupełne przeciwieństwo xD
4.Na co będziesz spoglądać za 20 lat?
Pożyjemy, zobaczymy, no nie? :D
5.Największy strach ?
Robactwo...Głównie pająki  :{
6.Marzenie ?
Jedno z nich: Mieszkać za granicą i mieć cudownego męża z gromadką dzieci.
7.Od kiedy piszesz bloga ?
Zaczęłam 1 sierpnia
8.Jak spędzasz wolny czas ?
Albo słucham muzyki, albo oglądam filmy, albo ze znajomymi się spotykam...Ewentualnie śpię xD
9.Masz najlepszego przyjaciela/przyjaciółkę ?
Taaak
10.Ulubiony blog?
Mam więcej niż jeden
11.Najbardziej śmieszy cię...
Moja siostra xD


NOMINUJĘ

1.http://it-is-really-happening-fanfiction.blogspot.com/
2.http://sztuka-kochania-fanfiction.blogspot.com/
3.http://mojecierpienietodlaciebierozkosz-jbff.blogspot.com/
4.http://on-life-jb-ff.blogspot.com/
5.http://therightman-fanfiction.blogspot.com/
6.http://please-dont-hurt-me.blogspot.com/



JESZCZE RAZ WAM DZIĘKUJĘ <3 !!


PYTANIA DLA NOMINOWANYCH :
1.Pisanie bloga sprawia ci przyjemność?
2.Jaki rodzaj ff lubisz najbardziej ?
3.Najgorsza rzecz to...
4.Ile masz lat ?
5.Co zachęciło cię do pisania ff ?
6.Jak często piszesz ff ?
7.Masz jakieś zwierzę ?
8.Twoje największe marzenie?
9.Chciałabym wyglądać jak...
10.Twoje ulubione słodycze ?
11.Ulubiony film ?










wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 11

Przeczytajcie pod rozdziałem ;)

Lily's POV:

Otworzył oczy i prychnął, śmiejąc się. Zaczął kręcić głową z niedowierzaniem nadal się śmiejąc. Nie wiem jak mam odebrać jego reakcję, ale już czuję jak moje ciało się trzęsie.
-Lily...- zaciągnął się powietrzem. Leżałam, głupio gapiąc się w sufit ze łzami w oczach.
-Wiesz...Wiedziałem, że kiedyś to powiesz i szczerze mówiąc zrobię tak jak ci obiecałem.- Od razu spoważniał, uśmiech zniknął z jego twarzy.

Flaschback

Zaczęłam się cofać, ale on złapał mnie brutalnie za nadgarstki i wysyczał do ucha.
-I nawet nie myśl o rozwodzie Lily bo wtedy będziesz żałowała że się w ogóle urodziłaś...Zgotuję ci piekło...

-A-ale przecież zmieniłam zdanie- moje ręce bardzo się trzęsły jak i reszta mojego ciała. Nie mogę wziąć rozwodu mam mieć drugie dziecko. Gdyby nie Isabell nie rozważyłabym opcji wzięcia rozwodu. Wiedziała jaki jest Justin. Gdy wyrządzał mi krzywdę, zawsze szłam do niej, mówiłam jej co mi zrobił, płakałam jej w ramię. Ona wszystko wiedziała, ale grała przy nim. Od dłuższego czasu namawiała mnie na rozwód, ale on ma firmę, jest bogaty, utrzymuje mnie przy życiu. Wiem, że Isabell pomogłaby mi, ale ja nie chcę jej obciążać, też ma swoje problemy. Justin ma znajomości i jeśli bym "przeżyła" do rozprawy to zrobi wszystko żeby odebrać mi Jazmyn. Nie chcę tego.
-Dlaczego zmieniłaś zdanie?- zapytał mrużąc oczy. A ja poczułam pierwszą łzę na policzku.
-B-bo jesteś ojceem moich dzieci...niee mam gdzie iść.- ostatnie wyszeptałam. A on prychnął.
-A więc chodzi ci tylko o sprawy materialne?- podniósł swój ton na co ja bałam się jeszcze bardziej.
-N-niee-płakałam i kiwałam głową na nie, chcąc go uspokoić.
-To oświeć mnie jeszcze raz...Kochasz mnie kurwa?- Teraz złapał za mój przypięty nadgarstek i mocno go ścisnął, po czym bardzo blisko przysunął się do mnie. chwilę milczałam i patrzyłam w sufit, po czym przeniosłam wzrok na niego. Byłam zapłakana i przestraszona.
-Tylko wtedy, kiedy jesteś dla mnie dobry- Ponownie zamknęłam oczy, wypuszczając następne krople łez na policzki. Moje ciało niemiłosiernie się trzęsło. Bałam się, że coś mi zrobi, albo zabije.
-Boisz się mnie?- zapytał. Otworzyłam oczy,zszokowana jego pytaniem. Jakby nie wiedział. Widziałam zdezorientowanie w jego oczach, ale i pewnego rodzaju ból? Nie rozumiem...
-Teraz tak- szepnęłam patrząc na niego.
-Przecież powiedziałaś, że zmieniłaś zdanie, tak?- uniósł brwi, a ja kiwnęłam głową na tak.
-To w czym problem?- zapytał lekko wkurzony.
-Nie wiem...-Powiedziałam smutno, a on wstał i wyszedł z pokoju. Słyszałam jak z kimś rozmawia przez telefon, po czym wrócił.
-Odepniesz mi te kajdanki? To boli- Popatrzył na mnie spod byka, potem na moje ręce i znowu na mnie, aż w końcu sięgnął kluczyk ze swojej kieszeni i odpiął moje nadgarstki, które bolały niemiłosiernie, zaczęłam je pocierać, po czym podniosłam się do pozycji siedzącej. Kiedy już miałam się podnieść, Justin chwycił mnie mocno za ramię i przyciągnął do siebie. Zaczęłam lekko panikować, co on zamierza?
-Shhh, nie bój się. Bądź grzeczną dziewczynką to nic ci nie zrobię.- Wyczułam rozbawienie w jego głosie, ale wiedziałam, że nie żartuje.
-A teraz cię ubiorę kotek i nie waż się wyrywać- powiedział groźnie na mnie patrząc.
-Ale...-Wziął mnie na swoje kolana, po czym zaczął mnie ubierać.
-Lily, cicho- skarcił mnie, mrużąc przy tym oczy. Kiedy mnie ubrał chciałam wstać, ale złapał mnie za talię i ponownie posadził na kolanach. Co jest kur...
-Czemu mnie nie puścisz?- szepnęłam, bawiąc się końcówkami włosów. Wiedziałam, że teraz uśmiechał się chytrze.
-To nie koniec Lily- powiedział i podniósł mnie. Na moment się zawiesiłam, on mnie zabije, tak?
-C-co zamierzasz- spytałam, lustrując ze strachem jego lewy profil.
-To, że zmieniłaś zdanie na temat rozwodu dziś, niekoniecznie oznacza to, że zmienisz zdanie za na przykład miesiąc.- powiedział stanowczym i poważnym tonem, a ja momentalnie zbladłam.
-Muszę mieć pewność Lily, że już nigdy, nawet nie pomyślisz o rozwodzie.- jakby kto pytał, to ja chcę mieć niebieskie kwiatki na grobie. Patrzyłam przestraszona na niego.
-Nie pomyślę, proszę- Znów płakałam.
-Jazzy jest w domu, nie...- Nie dokończyłam, ponieważ mi przerwał.
-Nie ma jej.
-Jak to, gdzie jest?
-U mojej mamy- uśmiechnął się do mnie, sadzając mnie na kanapie w salonie.
-A-ale, kiedy...
-Dzwoniłem do niej wcześniej, mówiłem, że ma wejść bez pukania i ma ją wziąć bo jesteśmy zapracowani i, że ma nam nie przeszkadzać.- Widziałam jaki był z siebie zadowolony bo jego kłamstwo było wiarygodne.
-Jak mogłeś. Co chcesz zrobić? Justin jestem w ciąży!- krzyknęłam z płaczem, trzęsąc się.
-Ta wiem...-tylko tyle powiedział
-Coo zrobisz?- szlochałam a on spojrzał na mnie i poszedł do kuchni.
Nie mogłam dłużej znieść tej paniki więc poszłam za nim i kolejny raz zapytałam...
-Co mi zrobisz?- Widok miałam lekko zamazany przez łzy. Odwrócił się do mnie i sztucznie uśmiechnął.
-Nie bój się kochanie. Myślę, że aż tak strasznie nie będzie.- puścił mi oczko, a ja nie wiedziałam czy mam uciec przez okno, czy może wybiec drzwiami. Justin podszedł do mnie, jedną ręką oplatając moje plecy, drugą natomiast podtrzymując mój podbródek abym patrzyła na niego. Popatrzył na mnie zimnym, mrożącym krew w żyłach wzrokiem.
-Skąd mam mieć pewność, że jesteś w ciąży? Równie dobrze mogłaś sobie to wymyślić żeby unikać kar.- Zmrużył oczy.
-Nie wierzysz mi? Jak możesz!-prawie krzyknęłam ze złości. Jak on mógł w ogóle pomyśleć o czymś takim?
-Nie tym tonem kurwa!- wrzasnął na co się wzdrygnęłam. Złapał mnie za włosy. Bolało ale dało się wytrzymać. Na jego twarzy zagościł chytry uśmieszek, który mówił "nadal jestem zły dziwko".
-Dam ci wybór- Zaczął głaskać mnie po głowie, po czym zaczął mówić...
-Wybierz sobie karę kotku. Możesz...albo słodka niespodzianka albo przemyślisz sobie wszystko w piwnicy.- Teraz moje ciało było jak galaretka. Nie wiedziałam, że jest aż tak dla mnie podły! Przecież obiecywał, że WIĘCEJ TEGO NIE ZROBI!
-Jestem głupia! Jak mogłam uwierzyć w te twoje nic znaczące słowa...Na przykład słowo takie jak OBIECUJĘ!- Wrzasnęłam czym go zdziwiłam.
-Nie podnoś na mnie głosu szmato! Jesteś naiwną dziwką!- Jego oczy raptownie pociemniały, a twarz była bardzo poważna. Takiego Justina boję się najbardziej. Co miał na myśli mówiąc słodka niespodzianka?
-Masz trzy pierdolone sekundy na decyzję, a jeśli się nie odezwiesz to uwierz mi, że trzecia kara, o której ci nie powiedziałem, będzie najgorsza. Nie mogę stać jak słup, co on mi zrobi? Zabije?
-Jeden- zaczęłam się wyrywać, ale on złapał mnie tylko mocniej i wiedziałam, że już przegrałam. To było bez sensu. Nie miałam na tyle siły aby mu uciec, ale kiedy tylko mogłam, próbowałam.
-Dwa-wściekły patrzył na mnie jak opętany.
-Tr...-Natychmiast mu przerwałam
-Co to jest ta słodka niespodzianka?- Zapytałam cicho i smutno, spuszczając głowę na dół, pozwalając kolejny raz łzom spłynąć.
-Czy niespodzianka nie powinna zostać niespodzianką do końca?- uniusł brwi dodając do tego lekki zadziorny uśmieszek.
-Chce wiedzieć, aby wybrać- szepnęłam czując się całkowicie poddana.
-Nie musisz...Wybieraj Lily teraz. Wiesz, że nie jestem kurwa cierpliwy, po co to ciągniesz? Pytanie jest proste.- Powiedział jakby mówił o pogodzie. Nie rozumiem go kompletnie. Jak ja mogłam się zakochać w kimś takim jak on? Coraz bardziej wzmacniał uścisk, wiedząc, że w ten sposób mnie pospiesza. Nie chcę siedzieć w piwnicy! Na samą myśl czuję jak mnie skręca wszystko w środku. Runę na psychikę! Nie mam pojęcia co to jest ta zasrana "słodka niespodzianka". Ale chyba zaryzykuję.
-Słodka niespodzianka- powiedziałam z obrzydzeniem, patrząc zapłakana na niego, mając lekką nadzieję, że to wzbudzi w tym człowieku jakiekolwiek emocje.
-Idź do sypialni i się połóż, zdejmij bluzkę i spodnie.- Już wiem co to ma być za słodka niespodzianka. Bezlitośnie mnie przeleci jak jakąś dziwkę spod latarni. Wolę to niż tą piwnicę! Na jeszcze chwiejnych nogach poszłam do sypialni, rozebrałam się do bielizny i położyłam się. Zamknęłam oczy, kiedy usłyszałam kroki po schodach. Zaczęłam oddychać głęboko mając na celu rozluźnienie swojego napiętego ciała. Wszedł do sypialni, ale ja leżałam nadal z zamkniętymi oczami.
-Uprzedzam, że jeśli się ruszysz, to i tak dokończę swoje dzieło, ale oprócz tego lądujesz w piwnicy...Za nieposłuszność.- Poczułam jak bierze moją rękę. Zaczął delikatnie ją głaskać...CO TO KURWA?
-Przestań!!!- Zaczęłam raptownie płakać, po czym krzyknęłam próbując wyrwać moją rękę, ale Justin miał kamienny uchwyt. Ręka ani drgnęła. Przejechał żyletką po mojej ręce. Zrobił jedną prostą linię z wewnętrznej strony mojej ręki. Kreska w pionie zaczęła krwawić. Miała około pięć centymetrów. Cholera...Jak to boli!
-To kara Lily, przestań się wyrywać!- spojrzał spod byka, po czym widziałam jak przystawia żyletkę ponownie do mojej ręki, chcąc zrobić taką samą linie obok poprzedniej. Zrobił to.
-NIE!!!- Kopałam nogami w materac łóżka, płacząc jak głupia. Jego twarz była skupiona na tym co robi, ale jednocześnie była bardzo poważna, bezuczuciowa. Kiedy skończył robić drugą kreskę odłożył żyletkę wlepiając w moje oczy wzrok.
-I jak ci się podoba moja niespodzianka Lily?- ponownie lekko uśmiechnął się chytrze, zadowolony ze swojego dzieła.
-NIENAWIDZĘ CIĘ!!! JESTEŚ PSYCHICZNY!!!- dopiero po powiedzeniu tych słów zdałam sobie sprawę co ja narobiłam.
-Wiesz...miałem kończyć, ale wydaje mi się, że aż się prosisz o więcej.- Znów kamienna twarz, bez emocji. Widziałam jak bierze żyletkę w swoją lewą rękę i przymierza się do kolejnej linii. Zatrzymał się na chwilę. Popatrzył na moją rękę, na mnie, na rękę i uśmiechnął się lekko do siebie.
-Mam genialny pomysł kotek...Nie uwolnisz się ode mnie. Zrobię ci małą ściągę, abyś nigdy nie zapomniała do kogo należysz.
-Przepraszam, już będę grzeczna!!!...Nie rób tego!- kręciłam głową na nie, po części z zaschniętymi policzkami od płaczu, ale jak i mokrymi, patrząc na niego błagalnie.
-Shhh...Za dużo przeprosin, za mało działania Lily...Nie uważasz?- Znów żyletka zaczęła rozcinać moją skórę. Ryczałam niesamowicie. Nie chciałam na to patrzeć. Minęły kolejne chwile męczarni. Powieki zaczęły powoli opadać, poczułam klepnięcie na policzku.
-Nie śpij Lily...Gotowe skarbie- Pocałował mnie w czoło i zaczął bandażować rękę. Ostatkami sił podparłam się na łokciu aby zobaczyć moją rękę. To co zobaczyłam, przeraziło mnie.
-Starałem się kotek, żeby wyszło ładnie.- Powiedział, dumnie patrząc na rękę. "Kreski" okazały być się być inicjałem. Czuję wstręt do niego...NIENAWIDZĘ GO!!! ON JEST PSYCHICZNY!! POWINIEN SIĘ LECZYĆ! Łzy niepohamowanie leciały z moich oczu. Nad moim nadgarstkiem widoczny był napis: JB...



HEJ :D
Po pierwsze, przepraszam, że zaniedbałam bloga...Miałam dosyć napięty grafik, ale wynagrodzę wam to jakoś. Ktoś napisał, że chcielibyście mieć ze mną kontakt, a więc założę GG... W tygodniu podam wam mój numer. Rozdział nie sprawdzany xI...Dziękuję za ogrom KOMENTARZY jak i WYŚWIETLEŃ, to bardzo mocno uszczęśliwia, że to co piszesz podoba się innym...
Jeszcze raz przepraszam, dałam plamę, ale wynagrodzę :D