JEŚLI CZYTASZ-PROSZĘ KOMENTUJ!!!
Dużo czasu nie zajmuje ci napisanie komentarza, a ja rozdział piszę długo i to DLA WAS!
CHCĘ WIEDZIEĆ ILE OSÓB TO CZYTA...
Justin's POV :
Przez te wszystkie myśli nie mogę myśleć racjonalnie.
-Lily muszę iść do łazienki- puściła mnie i przekręciła się na drugą stronę. Poszedłem i chlusnąłem sobie zimną wodą w twarz. Spojrzałem na siebie w lustro i patrzyłem, opierając się rękoma o umywalkę. Sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem do Ryana...
-Siema Stary
-Siema Biebs, jaka sprawa?
-Idziemy do klubu? Mam dość
-Tatuś nie wytrzymuje co?- zaczął się śmiać
-A żebyś kurwa wiedział, przyjadę po ciebie. Zbierz się na 20:00
-Dziś na sucho?- zapytał śmiejąc się głupkowato
-Bez żadnych dziwek Ryan! Mam żonę i dziecko!- powiedziałem wściekły jego zachowaniem gówniarza.
-Woow, spokojnie. Nie będzie.
-Nara- Mruknąłem
-Nara.
Lily's POV :
Justin wyszedł z łazienki a ja się ubrałam i poszłam do Jazzy. Zaczęłam się z nią bawić, po czym zeszłam z nią na dół przygotowywać obiad. Mała zaczęła oglądać bajki a ja wzięłam się za robienie obiadu. Justin zszedł na dół i usiadł przy stole z papierami.
-Z kim rozmawiałeś?- zapytałam
-Z Ryanem- wychrypiał
-Co chciał?- powiedziałam lekko łagodniej, obawiając się jego reakcji
-Idziemy dziś do klubu- mówił uzupełniając coś w papierach
-O której będziesz?- zapytałam smutna
-nie wiem, a co tak się dopytujesz hmm?- zapytał nadal nie patrząc na mnie
-bo...tak chcę wiedzieć- wzdychnęłam
Ugotowałam obiad, po czym wszyscy zjedliśmy i poszłam chwilę odpocząć do sypialni. Była godzina 19:00. Leżałam trochę czasu i poszłam do łazienki wziąć prysznic.
-Lily! otwórz drzwi!- krzyknął mąż
-Prysznic biorę Justin. Nie otworzę ci. Nie możesz iść na dół?- zapytałam jakby to było oczywiste
-Jaz jest na dole. A poza tym tutaj mam większość swoich rzeczy. Szybko! Spieszy mi się!- Był zirytowany. Nie cierpiał czekać, był niecierpliwy.
-Pierdolone zamki w drzwiach- powiedział sam do siebie
Po 10 minutach wyszłam owinięta ręcznikiem z czystymi ubraniami w ręku. Wychodząc widziałam przy drzwiach wściekle patrzące na mnie oczy Justina. Ja tylko spuściłam głowę na dół i na palcach przeszłam przez pokój i usiadłam na łóżku, po czym zaczęłam się ubierać. Spojrzałam na Justina zdezorientowana, który uważnie wpatrywał się w klamkę od drzwi, co mnie zdziwiło...
-Justin, w-wszystko ok?- nie odpowiedział. Nie spojrzał na mnie. Wszedł szybko do łazienki, trzaskając przy tym drzwiami. Wzdrygnęłam się na głośny huk. Zupełnie go nie rozumiem. Najpierw pospiesza mnie w łazience, potem, gdy już wychodzę patrzy się na klamkę. Mniejsza o to. Poszłam do Jazzy, po czym zeszłyśmy do kuchni i zaczęłyśmy robić babeczki. Wiedziałam jaką ma przy tym radochę, więc czemu nie. Po chwili Justin zszedł i spojrzał na mnie, po czym kierował się do wyjścia.
Justin!- zawołałam.
-Jazzy skarbie poczekaj chwilkę
-Oki- uśmiechnęła się. Wyglądała uroczo z tymi ubrudzonymi w mące policzkami.
-Co chcesz?- powiedział zwyczajnie. Nie wiem skąd u mnie ta odwaga, ale musiałam mu to powiedzieć. Nachyliłam się w jego stronę, po czym szepnęłam mu do ucha.
-Po żadnych klubach mi się nie szlajasz, nie widzę cie pijanego i odbierasz każdy mój telefon.- wysyczałam mu do ucha a potem spojrzałam na niego zimnymi jak lód oczami. Starałam się nie panikować kiedy Justin spojrzeniem wypala mi dziurę na twarzy. Moje ręce powoli zaczęły drżeć i wiedziałam, że moja adrenalina, która z niewiadomych przyczyn była we mnie przed chwilą zniknęła. Justin chyba to zauważył. On również nachylił mi się do ucha i zaczął mówić mi pół szeptem. Kątem oka zauważyłam jak uśmiecha się cwaniacko jak i zwycięsko.
-Ja wiem Lily, że próbujesz brzmieć choć troszeczkę groźnie, ale nijak ci to nie wychodzi. Twoje paluszki już drżą skarbie, masz dreszcze na ciele spowodowane moim oddechem. Przede mną nic się nie ukryje, a ty jesteś kotku strasznie krucha.- mówił uśmiechając się wrednie.- Wiesz, na twoim miejscu nie zadzierałbym z kimś silniejszym, szybszym, większym, bo to nie ma sensu. A potem będziesz płakać i pytać mnie co złego robisz, że ponosisz te wszystkie kary, bez których byłabyś rozpieszczoną suką, która nie widziałaby świata poza sobą.- wziął kosmyk moich włosów i założył mi za ucho.
-Nie musisz udawać, że jesteś silna skarbie. Ja wiem jaka jest prawda, jesteś słaba, ale mi to nie przeszkadza.- powiedział i przytulił mnie, bawiąc się moimi włosami. Ja tylko stałam zszokowana, sparaliżowana, przetwarzając to co właśnie mówi.
-Ja się tobą zaopiekuję Lily. Chyba wiesz, że uchronię cię przed wszystkim?- zapytał nadal uśmiechając się zwycięsko i odsunął się trochę ode mnie, chcąc zobaczyć moją twarz.
-T-ta-ak- pokiwałam przerażona, na co on się zaśmiał.
-Jesteś taaaka urocza kiedy się rumienisz i jąkasz.-powiedział
-Słodkie- szepnął mi do ucha, po czym gwałtownie oderwał się ode mnie, ponieważ usłyszeliśmy z góry huk, pisk i płacz Jazzy. Szybko poszliśmy na górę. Jazzy leżała na podłodze i płakała. Zauważyłam, że rozcięła sobie nóżkę. Wziął ją Justin i poszedł szybko do łazienki a ja razem z nim, po czym zaczęłam delikatnie przemywać jej ranę wodą, Justin ją trzymał. Nie miała dużej rany ale krew leciała strumykiem.
-Jazmyn coś ty zrobiła- spytał Justin, bardziej stwierdzając, unieruchamiając ją, aby się nie wierciła. Mała płakała chowając głowę pod kurtkę Justina. A ja owinęłam nogę w bandaż, aby nie podrażniła sobie rany. Justin przez jakiś czas nosił Jazzy, tuląc ją do siebie, aby się uspokoiła. Zasnęła i położył ją do jej łóżeczka. Siedział tak przy niej i patrzył na nią.
-Jedź-wyszeptałam siadając koło niego
-Co?
-No na imprezę. Poradzę sobie- spojrzał na mnie, ale mimo tego, że świeciła tylko jedna mała lampka zauważyłam że jest zmartwiony.
-Jesteś pewna?
-Tak
-Jakby coś to dzwoń- powiedział po czym pocałował mnie w policzek i pojechał. Opuściłam pokój córki, po czym położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać książkę. Chwilę później zasnęłam. Obudził mnie płacz Jaz.
-kochanie co się stało?- podbiegłam do małej i ją przytuliłam. poczułam, że ma gorące czoło. Zmierzyłam jej temperaturę. Sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Justina.
-Co jest- ledwo usłyszałam przez muzykę z drugiej strony. Wyszedł na zewnątrz abyśmy mogli pogadać.
-Jazzy ma gorączkę, płacze. Możesz przyjechać?
-Zaraz jestem.
-Ok
Rozłączyłam się i zeszłam z nią na dół. Podałam jej lekarstwa i usłyszałam samochód. Justin wyszedł szybko z samochodu i wszedł do domu.
-Co się stało?- powiedział i spojrzał się na mnie spod byka, po czym podniósł i przytulił córkę
-M-ma gorączkę- wypowiedziałam lekko przestraszona jego spojrzeniem
-Co ty kurwa robisz- nie powiedział na głos tylko poruszał ustami, dokładnie pokazując to co chciał powiedzieć
-J-ja, to nie moja wina- zaczęłam lekko roztrzęsiona
-Na górę- powiedział nie odrywając ode mnie wzroku
-Ale to też je...
-Na górę mówię- wysyczał przy moim uchu. Kiwnęłam głową posłusznie i poszłam na górę, ale nie do sypialni, tylko do pokoju Jazzy. Siedziałam tak trochę czasu, gdy nagle usłyszałam jak Jazzy mówi o mnie
-Ja chcie do mamy- mówiła cicho płacząc, nie słyszałam o czym dokładnie mówili.
-Mama już śpi skarbie, jest zmęczona. Ja z tobą zostanę, pójdziemy na górę, poczytam ci bajki.- słyszałam coraz głośniej, co oznaczało, że idą w moim kierunku. Po chwili weszli do pokoju a mała wyciągnęła do mnie rączki.
-Mama- patrzyła na mnie. Już wyciągnęłam do niej ręce.
-Do sypialni- mruknął Justin
-Jaz, mówiłem ci, że mamusia jest zmęczona- powiedział
-Nie jes...
-Jesteś. Jaz jaką chcesz bajkę?- spiorunował mnie wzrokiem a ja wychodząc przeszłam koło niego i pocałowałam w czółko córkę patrząc z pustką na niego, dając znak, że to jest tak samo moja córka jak i jego, po czym wyszłam z pokoju, kierując się do sypialni. Wzięłam prysznic i ubrałam na siebie czystą bluzkę i majtki, położyłam się na łóżku i nie mogłam zasnąć. Po około pięciu minutach Justin wszedł cicho do sypialni, po czym zamknął drzwi na klucz. Po co??!? Czy on mnie ma zamiar teraz zabić?!?? Leżałam spanikowana próbując udawać, że śpię.
-Lily, Lily. Nie udawaj kurwa, że śpisz no to tylko wyjdzie ci na gorsze- powiedział zły. Niepewnie odkręciłam się na lewą stronę gdzie stał Justin. Spojrzałam na niego i bardzo dobrze wiedziałam, że jest wściekły. Ciarki przeszły mi po plecach.
-Wstawaj- powiedział oschle- wzdrygnęłam się, ale bałam mu się sprzeciwić, więc jedynie zrobiłam to co mi powiedział.
-Kim jestem dla ciebie?- Zapytał brutalnie łapiąc mnie za włosy, odchylając przy tym moją głowę tak, abym spojrzała centralnie w jego oczy. Był ode mnie znacznie wyższy.
-Mę-mężem-powiedziałam z wielką gulą w gardle.
-Tak, jestem twoim mężem. Powiedz mi Lily czy żona powinna mieć szacunek do męża?- spytał wywyższając się, gdyż miał nade mną całkowitą władzę i kontrolę w tej chwili.
-T-tak- bolało mnie to jak ciągnął mnie za włosy z każdym pytaniem mocniej szarpiąc.
-To wytłumacz mi kotku czemu się mnie nie słuchasz- jego wzrok powodował, że chciało mi się płakać, ale nie chciałam przy nim tego robić. Czułam tylko jak moje policzki zaczynają coraz bardziej piec.
-słucham- szepnęłam a on uderzył mnie mocno w twarz. Pisnęłam a łzy wypłynęły.
-I w dodatku mnie oszukujesz, oj nie ładnie- wypowiedział z dużą ilością jadu.
-Ty sama prosisz się o kary Lily. Jak myślisz jaka będzie dobra dla kogoś kto jest kłamczuchą, która nie ma za grosz szacunku do męża?- uśmiechnął się wściekle wywołując u mnie nieprzyjemny dreszcz.
-A może złożysz wizytę piwnicy co skarbie?- zaczął się śmiać. Spanikowałam na samą myśl i mocno ugryzłam go w rękę, po czym szybko pobiegłam do łazienki. Usłyszałam jak Justin przeklina wściekle i gdy miałam zamknąć drzwi dostrzegłam brak zamka do drzwi. NIE MOGŁAM ICH ZAMKNĄĆ. Zaczęłam się trząść i byłam kompletnie sparaliżowana, Justin szybko otworzył drzwi i uśmiechnął się wściekle
-Zły ruch, oooj bardzo zły ruch. Radzę ci już się pomodlić- wysyczał a mi zamazywał się obraz przed oczami. Ostatnie co zobaczyłam to zamazanego Justina, który podchodził do mnie coraz bliżej...Zemdlałam.
HEJ :D
I jak? Może być?
Dzięki za komentarze, bardzo fajnie je się czyta... Niektóre czytam nawet kilka razy :D Zawsze mam zaciesz... Dla was rozdział kończyłam dziś czego zupełnie nie planowałam, no ale czego się tu nie zrobi dla czytelników. Nie mam pojęcia jak wyszedł bo jestem MEGA zmęczona! Mam nadzieję, że nie spaprałam xD