CZYTASZ - KOMENTUJESZ
Justin's POV :
Otworzyłem lekko oczy, pochylając się lekko z zamiarem wstania, lecz Lily miała głowę na mojej klatce piersiowej. Swoimi drobnymi ramionkami obejmowała mój brzuch słodko śpiąc. Z powrotem położyłem się, dokładnie jej się przyglądając. Wyglądała tak ślicznie i bezbronnie. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Gdybyśmy wzięli rozwód, choć to nigdy w życiu się nie stanie, to nawet siłą, zmusiłbym ją do ponownego zawarcia małżeństwa ze mną. Pff...Po co nawet tak myśleć, ona nigdy ode mnie nie odejdzie. Od teraz będę ją bardziej pilnował. Chwila nieuwagi i już jakiś banalny pomysł o rozwodzie w jej główce. Mam nadzieję, że nigdy już nawet o tym nie pomyśli. Dostała karę. Musiałem tak ją ukarać, będzie ślad. Jest ślad nie ma niejasności. Będzie miała nauczkę. Lily bardziej wtuliła się we mnie, na co się uśmiechnąłem i odgarnąłem jej włosy z twarzy. Takie niewiniątko. Spojrzałem na jej zabandażowany nadgarstek. Będę musiał zmienić go, ponieważ krew przeciekła i przez bandaż. Zaczęła się lekko rozbudzać, a ja wpatrywałem się w nią. Przetarła oczy rękoma jak małe dziecko, co było urocze i spojrzała na mnie.
-Co?- zapytała jeszcze trochę nieprzytomna.
-Nico- w żartach wytknąłem na nią język. Chciała wstać, ale w porę ją do siebie docisnąłem. No chyba nie zamierza wstać tak po prostu z łóżka?
-A ty gdzie?- zmieniłem głos na trochę bardziej poważny. Już mi zaczyna działać na nerwy. Dobra, spokój. Przecież nie pobiję jej.
-Chciałam wstać- zdziwiła się.
-A pozwoliłem?- warknąłem. Prychnęła cicho.
-Mam cię pytać o zgodę?- czy ona ze mnie kpi?
-A to jakiś problem?- byłem zdziwiony i wkurzony na jej reakcje.
-To co, jak będę chciała użyć szamponu to też mam cię zapytać?- irytowało mnie to coraz bardziej.
-Za dużo sobie pozwalasz- zmrużyłem na nią oczy.
-Jeśli ci nie pozwalam, to znaczy NIE POZWALAM!- uniosłem się.
-Nie denerwuj się tak, chyba mam prawo zadecydować czy już wstaję z łóżka czy nie.- odparła logicznie.
-Właśnie nie Lily. Może ja nie chcę abyś wstawała co? Jesteś samolubna, myślisz tylko o sobie.- byłem już wkurwiony. Wstałem energicznie i założyłem leżące koło szafy czarne rurki. Wyszedłem i trzasnąłem drzwiami. Nie mogłem tam z nią więcej być. Źle by to się dla niej skończyło, ale nie mogłem teraz tak po prostu się uspokoić. Nerwowo chodziłem po domu.
Lily's POV :
Ja samolubna? Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Co go ugryzło? Przecież wczoraj było dobrze, to znaczy nie licząc ranka i południa. Wieczór był jak na małżeństwo przystało. Nie mogę mu ufać, ale kiedy traktuje mnie jak należy to tracę zmysły i rozsądek. Siedziałam tak jeszcze na tym łóżku, aż usłyszałam głośny huk. Szybko się poderwałam z łóżka i zbiegłam na dół. Zobaczyłam w salonie stłuczone lustro. Zdezorientowana zderzyłam się z jego groźnym spojrzeniem. Justin wpadł w furię, podchodząc do komody, zbijając również wazon. Nie wiedziałam o co mu chodzi. Ciągle obserwując jego ruchy, ten zbił kolejną rzecz. Dość! Szybko podbiegłam do niego. Bosymi stopami biegnąc przez odłamki. W tym momencie kompletnie mnie to nie obchodziło.
-Justin! Justin co ci jest?- chwyciłam obiema rękoma, po obydwu stronach policzków chłopaka. Patrzyłam na jego puste spojrzenie, które bardzo uważnie patrzyło na mnie. Widziałam jak jego ciało lekko się trzęsie ze złości. Nadal żadnej reakcji. Nie czekając na jakikolwiek ruch z jego strony, oplotłam swoje rękę wokół jego tali i wtuliłam się mocno w niego.
-C-co robisz?- stał lekko sparaliżowany i omotany.
-Przytulam Cię...Nie wiem czemu się zezłościłeś, ale nie chcę żeby coś ci się stało.- Był zdziwiony, ale po chwili również mnie przytulił. Poczułam jak jego mięśnie się rozluźniają, by po chwili znów były napięte.
-Lily...- powiedział szorstkim głosem.
-Co?- znów mu coś nie pasuje? A może mnie pobije?
-Jesteś na boso- oderwał się ode mnie i spojrzał tępo na mnie, po czym przeniósł wzrok na moje stopy, a ja po prostu wolałam nie patrzeć.
-Kurwa- powiedział bardziej do siebie, po czym podniósł mnie i położył na kanapie.
-Nie ruszaj się stąd Lily- powiedział groźnie. Nie zamierzam. Dopiero teraz zaczynam odczuwać szczypanie na moich stopach. Po chwili Justin przyszedł i widziałam co ma w ręce. Na samą myśl przeszedł po mnie nieprzyjemny dreszcz. Ale to będzie szczypać! Justin uniósł lekko moje nogi, po czym usiadł i ułożył je sobie na kolanach. Wziął do ręki pęsetę i chciał wyciągnąć odłamek szkła lecz ja to uniemożliwiłam i szybko zabrałam nogę.
-Lily, dawaj nogę- wyciągnął rękę, dając znak, abym mu ją dała. Widziałam, że próbuje zachować spokój, ale wewnątrz się gotował. Chcąc, nie chcąc powoli dałam mu swoją nogę. Justin delikatnie ją złapał, po czym wzmocnił uścisk na tyle, abym nie mogła ponownie mu jej zabrać. Zaczął wyciągać odłamki szkła.
-Ałaaa! To boli!- powiedziałam głośniej ze łzami w oczach.
-Wiem, ale chyba nie zamierzasz mieć tych szkieł na zawsze co?- widziałam jak uważnie to robi.
-Nie- wyszeptałam , po czym zakryłam swoją dłonią buzię, powstrzymując się od wybuchnięcia płaczem. Nie chciałam na to patrzeć i jedynie przechyliłam się lekko do tyłu i oparłam plecy o poduszki. Zamknęłam oczy...
-Jeszcze chwila- Justin powiedział, po czym wyciągnął chyba już ostatni odłamek.
-Teraz może za szczypać- Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować. Zaczął pocierać krwawiące miejsca gazą z wodą utlenioną. Wzdrygnęłam się kiedy to zrobił po raz pierwszy i głośno pisnęłam. Nie obchodziło mnie już czy będę płakać czy nie. Łzy zaczęły moczyć moje policzki. Kiedy już skończył zabrał się za bandażowanie stóp. Delikatnie zaczął je owijać, po czym spojrzał na mnie.
-Ty...Ty płaczesz?- nie wiem dlaczego, ale był zdziwiony. Przecież jeśli mnie to boli to to normalne. No tak...Przecież to jest Justin Bieber. On nie wie co to ból.
-Boli mnie- spuścił wzrok.
-Dlaczego to zrobiłaś?- spytał nie patrząc na mnie, kontynuując bandażowanie.
-Usłyszałam huk, a potem...Potem zobaczyłam cię. Wpadłeś w szał i...-Przerwał mi
-Nie musiałaś tego robić- powiedział oschle. Pomogę, źle...Nie pomogę, jeszcze gorzej.
-Bałam się- powiedziałam cicho, spuszczając wzrok na moje ręce, które zdawały się być taaakie interesujące.
-O co?
-O ciebie- nagle przerwał bandażowanie i spojrzał na mnie. Widziałam w nim taką jakby nadzieję. Uśmiechnął się lekko. Nagle zadzwonił telefon. Justin wstał i odebrał. Obserwowałam go i nie wiem o co chodzi, ale jego oczy nagle pociemniały i zaczął do mnie podchodzić.
-Skarbie- powiedział i zmrużył na mnie oczy, a mi zaczął robić się kisiel w gaciach.
-Nora dzwoni odnośnie papierów rozwodowych- trochę spanikowałam
-Halo?- Justin obserwował mnie uważnie
-Tak...Tak, już nieważne. Na pewno.- rozłączyłam się i niepewnie podałam mu telefon .
-Co mówiła?- Był spięty i zły
-Czy to prawda, że odwołuję rozwód i czy na pewno.- złość zniknęła z jego twarzy i jak to na niego przystało, wszystko jest już pięknie i ok. Boże, jaki on zmienny.
-Co teraz będziemy robić?- spytałam cicho, widziałam jak się zastanawia.
-Hmm...Na co Lily może mieć ochotę?
-Najchętniej to bym gdzieś wyszła. Już dawno nie wychodziłam z domu.- skrzyżował ręce i zrobił zdezorientowaną minę.
-No trochę nie bardzo możesz chodzić.
-Ta- miał rację. Czyli przez parę kolejnych nudnych dni będę zastygać w tym domu. Oh jak się cieszę! Rzygam! Justin podszedł do mnie i z powrotem usiadł obok.
-Jak twoja ręka?- powiedział trochę poważny. Zanim zdążyłam coś powiedzieć on wziął ją, po czym zaczął odwijać ostrożnie bandaż. Zapewne teraz wyglądam jak chodzące nieszczęście. Albo i niechodzące. Nogi w bandażach, ręka w bandażu. Ugh...
-Goi się- stwierdził
-Ale boli- spojrzał na mnie
-Bardzo boli- szepnęłam ze łzami. Oczy znów mu pociemniały i zmrużył je, uważnie wpatrując się w moje.
-Kara to kara Lily. Poboli, poboli i przestanie. Bez powodu ich nie masz. Wyglądasz jak aniołek, ale nie zawsze się tak zachowujesz. Nie mogę pozwolić na to, żebyś na przykład mi pyskowała. Nie wiem czy kiedyś zrozumiesz, ale będę cię karał dopóki nie zaczniesz się poprawnie zachowywać.- poczułam chwilowy paraliż.
-A teraz nie rób już z siebie sierotki kotek i zamów bardzo pięknie jedzenie a ja posprzątam to co odjebałem.
-Mogę przeklinać?- zdziwił się po czym się zaśmiał
-Nie, nie możesz szkrabie- aha. To niech lepiej już idzie posprzątać to co "ODJEBAŁ". Wniosek? On może wszystko, a ja nic. Dziękuję.
-A ty możesz?- ponownie zmrużył na mnie oczy.
-Wydaje mi się, że zbyt mało dziś pocierpiałaś co?- szybko zaprzeczyłam głową.
-To teraz GRZECZNIE zrób co ci mówiłem kotek- powiedział szorstko, akcentując słowo grzecznie. Cmoknął mnie w usta i poszedł...
HEJ :D
Wiem, że trochę czekaliście, ale mam nadzieję, że warto było. Justin i jego bipolarność. Jak myślicie? Zmieni się? A może Lily się odważy i odejdzie od niego?
Do następnego :D