Odstawiłem pustą szklankę do zlewu, po czym poszedłem do salonu gdzie siedziała Lily i oglądała telewizje.
Poszedłem do niej i usiadłem obok. Spojrzała na mnie, po czym przejechała opuszkami palców po mojej ręce.
-Kiedyś mówiłeś, że pojedziemy na wakacje- powiedziała cicho z lekkim uśmiechem
-Mam dużo pracy- przytaknęła lekko smutna i zabrała rękę, po czym chwyciła pilot i przełączyła na inny program
-To kiedy pojedziemy?- powiedziała z nadzieją
-Jak będę miał mniej pracy- odpowiedziałem z irytacją w głosie. To chyba jest logiczne.
-Spokojnie. Tylko pytam- powiedziała ze spuszczoną głową. Siedzieliśmy w ciszy, która mnie denerwowała.
Oczywiście telewizor był włączony, ale między nami było jakieś spięcie.
-Kurwa Lily. Czy ty musisz zawsze narzekać?!- podniosłem lekko głos.
-P-przecież nic nie powiedziałam.- szepnęła bawiąc się palcami.
-Siedzisz oburzona na cały świat. Przecież muszę pracować!- spojrzałem na nią ze złością. Nic, zero reakcji.
-Rozmawiaj ze mną do jasnej!- już mi podnosi ciśnienie.
-A-ale jest w porządku. Pojedziemy jak będziesz miał mniej pracy.- widziałem jak szybko otarła łzę z policzka.
-Myślisz, że nie widzę? Okłamujesz mnie, że wszystko dobrze a ty kiedy nadarzy się okazja ryczysz? Idź do mojego gabinetu- Powiedziałem stanowczo. Jęknęła z niezadowoleniem.
-Przecież nic się nie stało, Justin
-Nie dyskutuj ze mną! Już cię tu nie ma. Zaraz do ciebie przyjdę.- kiwnęła głową po czym wstała, i poszła tam gdzie kazałem.
Poszedłem do kuchni. Wyjąłem z szafki dwa opakowania tabletek i ruszyłem w stronę swojego gabinetu. Kiedy otworzyłem drzwi zobaczyłem skuloną Lily, która opierała się o ścianę. Zobaczyła mnie po szym szybko wstała i otarła łzy z policzków. Żuciłem opakowania na biurko. Zobaczyłem zmieszanie na twarzy Lily.
-Może zechcesz otworzyć któreś?- powiedziałem patrząc na nią intensywnie. Spojrzała na mnie szybko ze strachem.
-Otwórz!- powtórzyłem głośniej. Podeszła do biurka, po czym zaczęła otwierać jedno opakowanie.
-Dobrze, a teraz wyjmij- mówiłem zły. Lily powoli wyjęła saszetki.
-Myślę, że nie muszę pytać gdzie są brakujące tabletki. Więcej tego gówna mi nie dawaj.- Burknąłem, na co ona potaknęła smutno i zaczęła kierować się do wyjścia. Zagrodziłem jej drogę, łapiąc ją w tali.
-Ej ej... A ty gdzie?- zapytałem zszokowany tym, że sobie tak po prostu chciała opuścić to pomieszczenie.
-D-do Jazzy.- Mruknęła pod nosem. Pomyślałem chwilę, po czym pozwoliłem jej wyjść. Wyjąłem telefon, po czym wybrałem połączenie do mojej mamy.
Lily's POV:
Szybkim krokiem...Nie, poprawka. Można nazwać to biegiem. Biegiem ruszyłam na górę do łazienki w naszej sypialni, po czym przemyłam twarz chłodną wodą i odetchnęłam głęboko. Wytarłam twarz ręcznikiem, po czym spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Kiedy stwierdziłam, że po łzach ani śladu poszłam do pokoju Jazzy, gdzie znajdował się też Justin. Wzdrygnęłam się kiedy go zobaczyłam. Jazzy odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie.
-Co miałaś powiedzieć?- Justin spojrzał na małą, po czym przeniósł wzrok na mnie. Jazzy do mnie podeszła, po czym wtuliła się we mnie mocno i zaczęła cicho chlipać.
-psie-psieplasiam- powiedziała smutno, na co ja od razu zareagowałam. Wzięłam ją na ręce i mocno do siebie przytuliłam.
-Shh... Już dobrze Jazzy.- Zaczęłam ją uspokajać, głaszcząc ją uspokajająco po główce.
-Juź n-nie będe- wydukała, po czym jeszcze bardziej przytuliła się do mnie, a głowę schowała w zagłębienie mojej szyi.
-Wiem, będziesz grzeczna, prawda?- pokiwała głową w miarę możliwości, po czym usiadłam z nią w objęciach, na jej mini łóżeczku.
-To może teraz zrobimy coś pysznego, co?- Spytałam ją, chcąc poprawić małej humor. Justin wyprzedził jej odpowiedź.
-Jazzy jedzie zaraz do babci, nie mała?- Zapytał ją, na co ona pokiwała głową.
-Taak. Do pieśka teź- uśmiechnęła się.
-Bierzesz jakieś zabawki ze sobą?- zapytałam ją, chcąc pomóc jej się spakować
-Tego tyjko- powiedziała i wskazała palcem na misia leżącego na końcu łóżka.
Justin's POV:
Po zawiezieniu małej do mojej mamy, oczywiście nie obyło się bez wywiadu na temat mojego zachowania w stosunku do Lily, zacząłem rozmyślać nad Lily i jej ostatnimi przewinieniami. Trochę się jej wszystkiego nazbierało. Zacząłem myśleć co zrobię po powrocie...Od czego zacznę, jak i gdzie. Krew zaczęła szybciej krążyć w moich żyłach, a ja robiłem się coraz bardziej nakręcony. Zacisnąłem mocno ręce na kierownicy, po czym ruszyłem w stronę do domu, myśląc tylko o tym co niedługo się zdarzy.Wysiadłem z samochodu, po czym przyciskiem na kluczykach zamknąłem samochód. Spiesznym krokiem szedłem w stronę drzwi od domu, po czym wszedłem do środka i zamknąłem je za sobą. Zacząłem zdejmować buty, ale moja uwaga była głównie poświęcona na rozpromienionej twarzy Lily. W dłoniach trzymała telefon i czytała coś z niego. Zdjąłem całkowicie buty i poszedłem do niej. Siedziała na stole w kuchni, ale kiedy mnie zobaczyła szybko zeskoczyła i odłożyła telefon. Stałem przed nią
-Cześć. Jesteś głodny?- Obdarzyła mnie przelotnym spojrzeniem, po czym zaczęła oddalać się ode mnie. W porę złapałem ją ręką w trali, uniemożliwiając jej dalsze ruchy. Chwyciłem jej telefon ze stołu, po czym odblokowałem.
-Zostaw Justin- powiedziała pod nosem.- I puść mnie- zrobiłem to, ale próbowałem rozgryźć co tak zawzięcie czytała w tym telefonie. Oderwałem na chwilę wzro od telefonu, aby zobaczyć do kąd poszła, po czym ponownie wróciłem wzrokiem do telefonu. Wszedłem w wiadomości a po przeczytaniu tego nazwiska moje oczy automatycznie się zmróżyły. Kliknąłem na wiadomość od tego nadawcy i od razu ścisnąłem telefon, po czym po przeczytaniu całej wiadomości odłożyłem głośno telefon na stół.
Lily!!- wydarłem się głośno...
Lily's POV:
Lily!!- wzdrygnęłam się i próbowałam się uspokoić co w ogóle mi nie wychodziło biorąc pod uwagę fakt, że cała się trzęsłam. Przeczytał to i mimo tego, że to nie moja wina oberwę. Ja wiem, że tak się stanie. cZEMU?!
-Tak?- starałam się zachować pozory i zapytałam zwyczajnie.
-Chodź tu!- Znów krzyknął. Na drżących nogach wstałam i zaczęłam iść w jego kierunku.
-No podejdź- powiedział już nie tak głośno jak przed chwilą. Patrzył się na mnie tępo, a ja rozważałam nad opcją: Uciekaj przez okno.
-Co się stało?- Spytałam go cicho mając odrobinę nadziei na to, że im ciszej go zapytam o cokolwiek, tym mniej zły na mnie będzie.
-Zdejmij spodnie- Powiedział już opanowanym tonem i nawet wysilił się na "uśmiech grozy" jakkolwiek to brzmi.
-P-po co?- Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Bałam się bo nie ważne co każe mi zrobić w tym momencie, na pewno będzie bolało.
-Zdejmuj!- powiedział to tak stanowczo i władczo, że powoli zaczynały mi się uginać kolana, ale nie chciałam żadnej krzywdy, dlatego postanowiłam przeciągać to w nieskończoność. Sama nie wiem czy z kożyścią dla mnie, czy też nie. W duchu modliłam się żeby, na przykład ktoś teraz do nas przyszedł. Chodź to bardzo mało prawdopodobne, bo do Justina może przyjść albo Ryan, albo ktoś z pracy, a teraz szczerze w to wątpię. A do mnie? Kogoś w ogólę obchodzę? A Isabel, też nie? Nawet na moje sms'y nie odpisuje. Z taką myślą moje samopoczucie spadło conajmniej o dziewięćdziesiąt procent.
-Masz trzy sekundy Lily. Jeśli nie zrobisz tego, zrobię to sam. I obiecuję ci, że jeśli już się pofatyguję ze zdjęciem ci tych spodni będziesz mnie błagała na kolanach, żebym przestał robić to co planuję ci zrobić.- Jego oczy natychmiastowo pociemniały a przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
-Jeden- zaczął opanowanym i władczym tonem. Poczułam się taka malutka i bezbronna w tym momencie, stojąc tak przed nim. Stchurzyłam. Zaczęłam powoli odpinać drżącymi rękoma guzik od jeansów. Lekki uśmiech zwycięstwa zawitał na jego twarzy. Po chwili odpięłam rozporek. Nie miałam aż tyle odwagi, żeby zsunąć z siebie spokdnie.
-Co dalej?- zapytał.
-Nie m-mogę- powiedziałam przerażona.
-Nie możesz, czy nie chcesz Lily? Bo to różnica- powiedział z powagą wymalowaną na jego twarzy. Chwilę milczałam i jedna łza spłynęła na mój policzek.
-Też tak myślę- powiedział i zaczął energicznie ściągać mi spodnie.
-Przetestowałaś właśnie moją cierpliwość, na twoją nie kożyść.- Kiedy opuścił już je do kostek, podniósł mnie, po czym przerzucił sobie mnie przez ramię. Zacisnęłam mocno powieki chcąc powstrzymać łzy, ale po prostu płynęły i słychać było jak kapały na podłogę. Nawet nie mogłam kopać, gdyż uniemożliwiły mi jeansy. Weszliśmy do jego...Gabinetu? Postawił mnie na podłodze, ale zanim to nastąpiło całkowicie zsunął mi rurki.
-Pochyl się nad biurkiem.- powiedział a na jego twarzy w tym momencie nie mogłam wyczytać żadnych emocji. Na drżących nogach podeszłam do biórka.
-No dalej- wycedził przez zęby.- Oprzyj łokcie na blacie, nachyl się i patrz na biurko.- powiedział władczo a ja stałam osłupiała przed tym biórkiem, zastanawiając się nad jego słowami. W końcu, powoli umiejscowiłam wewnętrzną stronę moich dłoni na powierzchni biurka, co spowodowało zetknięcie się zimnego blatu z moją skórą. Następnie dołączyły moje łokcie, tak jak mi kazał. Wiedziałam co nastąpi. Za chwilę zdejmie mi majtki i potraktuje jak szmatę. Przeleci mnie a potem zostawi zapłakaną.
-Wypnij się bardziej- zażądał. Uchyliłam usta a kropla łzy kapnęła na biurko. Poczułam jak przesuwa mi koszulkę w stronę moich piersi, odsłaniając tym samym moje plecy. Po chwili zrobiło mi się chłodno i niewygodnie w tej pozycji. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk odpinania paska i jedyne co mogłam w tym momencie to oparcie głowy o moją rękę. Łzy zaczęły płynąć a ja tępo patrzyłam się w ciemną przestrzeń pomieszczenia. Przymnęłam oczy i czekałam aż zsunie mi majtki. Na samą myśl moje policzki zaczęły przybierać nieco ciemniejszą barwę, gdyż mimo tego, że to jest mój mąż takie sytuacje jak ta należą do tych krępujących. W tym momencie nie myś.... Uchyliłam usta i zachłysnęłam się powietrzem....
-AAaa!- pisnęłam i natychmiast się wyprostowałam. Ból moich pośladków był niemiłosierny, jakby coś przecięło moją skórę.
-Kładź się- usłyszałam jak mówi do mnie tonem nie znoszącym sprzeciwu.
-Nie p-proszę- wychlipałam, ale obawiając się jego reakcji z powrotem umiejscowiłam dłonie na blacie.
-Powiedziałem kładź się- stanowczym ruchem docisnął moje plecy do biurka, a następnie uderzył mnie paskiem dwa razy mocniej niż poprzednio. Łzy zaczęły wypływać z coraz to większą ilością. Ponownie poczułam okropny ból na pośladkach. Krzyknęłam i zacisnęłam mocno oczy. Kolejny raz.
-Błagam przestań- wypowiedziałam szybko, płacząc jednocześnie. Nie jestem w stanie znieść więcej.
-Jakie przestań? Rozkręcam się dopiero kotek- powiedział i mogłam wyczuć jak się przy tym uśmiecha w złości. Za chwilę znów poczułam ten ból. Jakby ktoś przypalał mi skórę w dolnej parti ciała. Zanim wymierzył mi kolejny raz zsunęłam się lekko z biurka, próbowałam w jakiś sposób uniknąć kolejnego bólu, który i tak z każdą minioną sekundą nasilał się.
-Popraw się- powiedział szybko na co ja jedynie zaskomlałam. Pomijając ból, ta pozycja była męcząca, już nie miałam siły. Szarpnął mnie za włosy. Na co jęknęłam
-Mówię do ciebie! Popraw się i masz mi się nie z suwać!- Zrobiłam co kazał, utrzymując się na drżących nogach.
-Boli- wychlipałam zapłakana. Prychnął
-A myślisz, że po co jest to wszystko? Ma boleć a ty masz się nie ruszać- Uderzył po raz kolejny. Tak mocno. krzyknęłam i zacisnęłam ręce w pięści.
-Proszę..Przzestań!
W pokoju było słychać tylko mój płacz, świst powietrza, plask i mój krzyk. Płacz, świst, plask, krzyk. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy tak było. W końcu przestał a ja opadłam na podłogę.
-Wstawaj- Powiedział pewny siebie
-Bła-agam już nie-e- zapowietrzałam się. Poczułam jak łapie mnie za ramię i za włosy. Krzyknęłam i w taki sposób podciągnął mnie do góry. Dostałam ciarek. Wzdrygnęłam się i zaczął ciągnąć mnie w stronę kuchni. Za włosy, które trzymał, zmusił mnie do oparcia głowy na blacie kuchennym. Ciasno wplątał swoje palce, do tego stopnia, że nie mogłam poruszyć głową. Usłyszałam jak otwiera szafkę i wyjmuje coś. Rzucił naprzeciwko moich oczu tabletki. Podniósł moją głowę, nadal ciasno trzymając moje włosy.
-Otwórz!- Zażądał. Drżącymi palcami zaczęłam otwierać opakowania.
-Wyrzuć do zlewu wszystko- Nie! Wymierzył mi klapsa ręką. Gorący, nieprzyjemny prąd przeszedł przez moje pośladki.
-Teraz!- Zaczęłam wyjmować po kolei tabletki do zlewu, a on odkręcił wodę. Patrzyłam jak nowe, lepsze życie oddala się ode mnie z każdą sekundą...
HEJ :)
BARDZO BĘDĘ WDZIĘCZNA ZA KOMENTARZE ;)
Zajebisty! Wiedziałam, że da jej karę! Czekam na nn. Mam nadzieję, że będzie niedługo. Koooocham ;**
OdpowiedzUsuńCudo! Czekam nn :)
OdpowiedzUsuńJeju nareszcie, tyle czekałam. <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next :*
Myslalam, ze tesnilam za rozdzialami, ale serio po miesiacu, dajesz rozdzial taki sam jaj reszta? Ile razy bede czytala to samo? Kiedy bedzie jaki kolwiek przelom, ona sie kiedys zbuntuje, to fikcja, ale uzyj element rzeczywistosi. Kazda NORMALNA kobieta zabralaby dziecko i zadbalo o jego bezpieczenstwo. Czy kolejne 25 rozdzialow to to samo? Czy moze kolejna ciaza, a ona bedzie go pilnowac jak pieska. Czekamy na rozdzial miesiac, a jest usiany bledami. Lol
OdpowiedzUsuńNo cóż... Co by tu napisać. Ja nie przypominam sobie, że piałam, iż koniec opowiadania jest na (powiedzmy) 29 rozdziale więc będę wszystko tak, aby dokładnie przedstawić to jak postrzegam to opowiadanie w mojej wyobraźni. Na razie mi się nie śpieszy więc nie będę zmieniać tego tak szybko. tak to wszystko "widzę" i nie mam zamiaru niczego przyspieszać. Jak widać innym się podoba i jest mi bardzo miło, kiedy inni doceniają moją pracę.
UsuńŚwietny rozdział czekam na next :)
OdpowiedzUsuńWspaniały
OdpowiedzUsuńCo ile będziesz dodawać rozdziały ? P.s rozdział świetny
OdpowiedzUsuńKocham wspaniały. Żal mi Lily
OdpowiedzUsuńSukinsyn! Nienawidze go! jezu święty!
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz:):*
OdpowiedzUsuńJapierd.. to jest psychopata a ona już zaczyna mnie wnerwiać ,naprawdę! Niech w końcu stanie na nogi i ucieknie od nieego niech podejmie w końcu jakąś porzadną decyzje! Sama daje sie poniżać a potem płacze. Co z tego że on zarabia i utrzymuje ją i dziecko? Gdyby naprawdę chciała lepszego zycia to uciekłaby z małą gdzieś dalej i sama poszła do pracy, a takie wymówki że go kocha to jest takie irytujące... W tym rozdziale Justin przegiął, gdyby jakikolwiek meżczyzna tak mnie potraktował już następnego dnia podczas jego nieobecności wyniosłabym się bez wahania, przecież na kilka godzin conajmniej musi go nie być skoro tak dużo pracuje, a ona? Ona nic nie robi, nawet nie próbuje. To zaczyna się robić nudne...
OdpowiedzUsuńTakie jest właśnie to opowiadanie. Główna bohaterka jest zależna od męża i to było mówione już od początku. Nastąpiła jedna próba, próbowała ale jak widać bezskutecznie. Skąd masz pewność, że tych prób nie będzie więcej? Miałam coś jeszcze umieścić w tym rozdziale, ale pomyślałam, że będzie lepiej kiedy pokaże w nim bezbronną Lily a w następnym coś się wydarzy, jednak teraz żałuję ponieważ ty i anonim wyżej (pozdrowienia, dla odważnych) uważacie już to za nudne. Do usłyszenia i dziękuję za miłe słowa:D
UsuńNaprawdę,niektrzórzy powinni myśleć przy czytaniu tego opowiadania.Mówisz,że ciągle płacze.A co ma robić?Ma mu niby oddać?I ci wtedy?Nagle się ogarnie i będą szczęśliwą rodzinką?Powinnaś zdać sobie sprawę z tego,że gdybyś była na jej miejscu,sama byś srała w gacie.I nie mów,że tak by nie było.Gdybyś kochała kogoś, tak jak Lily Justina,nie dałabyś rady odejść.Bezsilność i uczucia jakimi go darzy,są powodem dlaczego Lily nie ucieknie.Kolejnyn przykładem byłby strach,że ją odnajdzie i ukarze.
UsuńI patrz na to,że to opowiadanie opiera się na chorej miłości,przez którą z czasem człowiek opada z sił.
I patrz też,że mają dziecko,które nie powinno być wychowywane tylko przez matkę.W którymś rozdziale był wątek o tym,że nie ucieknie ze względu na dziecko.
UsuńChora miłość ,jak sama ją nazwałaś, jeżeli chora miłość to też chory zwiazek i wszystko z tym związane jest chore! Sama pomyśl, jeżeli Ty zachorujesz to dążysz raczej do pozbycia się choroby i do wywyzdrowienia. A o tym ze będą szczęśliwą rodzinką nawet nie pomyślałam ,chodziło mi o to że trzeba to zakończyć. Masz racje pewnie bałabym się ,ale zrobiłbym wszystko aby się uwolnić. Natomiast twój ostatni argument po prostu rozsmieszyl mnie. To lepiej narażać dziecko na niebezpieczeństwo i żyć w patologicznej rodzinie niż wychowywać je samemu ale z pewnością że nie stanie mu się krzywda? Nie się ale zanim zdecydujesz sie nobraźsieziecko to się najpierw nad tym dobrze zastanów...
UsuńOstatecznie, po to jest możliwość komentowania aby wyrazić swoje zdanie,na tym to polega, a komentarze nie zawsze muszą zawierać pochlebstwa i komplementy.
*nie obraź się ale jeżeli zdecydujesz sie na dziecko to się najpierw nad tym dobrze zastanów..
UsuńKin Adams ja tylko wyraziłam swoją opinię, to Twoje opowiadanie i oczywiście możesz pisać co chcesz i jak chcesz
UsuńNie mam słów na ten rozdział,naprawdę.
OdpowiedzUsuńNienawidzę kiedy ktoś wyrządza konuś krzywdę i już na momencie z Jazzy się popłakałam.Czekam na następny:)
Świetny rozdział ❤💜💚
OdpowiedzUsuńZaczyna mnie on wkurzać 😫
Czekam na NN 😏
Zapraszam na bloga o Neymarze 😏 licze na komentarz 😊
tu-eres-lo-que-yo-quiero.blogspot.com
Twoje opowiadanie jest bardzo ciekawe, zawsze z niecierpliwością czekam na rozdział. I jest jednym z moich ulubionych. Ponieważ opowiadań o takiej tematyce nie ma dużo. Rozumiem to, że główna bohaterka jest uzależniona od męża. On ją bije i poniża i tak dalej. Ale jest już 25 rozdział a ona tylko raz próbowała uciec. Sory ale to naprawdę robi się już powoli nudne i monotonne. Co prawda karę wymyśliłaś inną. Bo nie zgwałcił ją ani nic takiego. Chociaż kto wie czy tego jeszcze nie zrobi. Nie wiem dlaczego ale ten rozdział bardzo przypomina mi scenę z 50 Twarzy Greya. Pod koniec on tam też daje jej klapsy w tyłek. Chyba musiałaś się tym trochę zainspirować. Jak nie to przepraszam. Mam nadzieję, że nie uraziłam cię swoją wypowiedzią. I mam nadzieję, że powoli Lily coś zacznie w końcu robić by się od niego uwolnić.
OdpowiedzUsuńhttp://ask.fm/NicollJenner
Ja powiem tak, bez urazy dla autorki, ale ja również mam wrażenie, że rozdziały są napisane na zasadzie kopiuj, wklej, trochę pozmieniaj i udostępnij. cały czas dzieje się praktycznie to samo i naprawdę mogłaś już w 25 rozdziale (to już cholernie dużo) dodać coś nowego, tym bardziej, że tyle czekamy. no i niestety w rozdziale są błędy ortograficzne : o i najśmieszniejsze jest to, że potrafisz napisać w dwóch zdaniach dwie różne formy, przykładowo te biurko, "Na drżących nogach podeszłam do biórka.
OdpowiedzUsuń-No dalej- wycedził przez zęby.- Oprzyj łokcie na blacie, nachyl się i patrz na biurko.- powiedział władczo a ja stałam osłupiała przed tym biórkiem, zastanawiając się nad jego słowami." Zastanów się, albo piszesz przez ó albo u :P swoją drogą poprawna forma to biurko :P i korzyści to akurat przez rz :P ja rozumiem, że nie każdy jest mistrzem ortografii, ja sama mam z nią często problem i zastanawiam się nad niektórymi rzeczami, ale się zastanawiam i jeśli nie jestem pewna to w jakiś sposób to sprawdzam :P jak piszesz w jakimkolwiek (oprócz notatnika) programie tekstowym, to raczej jest możliwość włączenia sprawdzania pisowni :P a jeśli na blogerze, to raczej też, więc radzę sprawdzać te podkreślone na czerwono wyrazy :D bo takie błędy ortograficzne są naprawdę rażące i nie tyle ciężko, co nieprzyjemnie się czyta :P no i jeszcze raz do treści, ja rozumiem, że nie chcesz gnać z fabułą, ale naprawdę w ten sposób, że wszystko jest dookoła panie Macieju tak samo, możesz stracić wielu czytelników, bo opowiadanie staje się monotonne i nudne, i taka mała dygresja, ja bym się nie sugerowała komentarzami typu " świetne, czekam na next" itp. bo moim zdaniem nie są one zbyt szczere. ja wolę dostać komentarz, który wytknie mi moje błędy, żebym mogła nad tym pracować, a ty jak widać wolisz dostawać "super, cudowny, zajebisty", napisałaś "jak widać innym się podoba" no a ja widzę, że swoją sympatię do tego opowiadania/rozdziału wyrażają takimi właśnie komentarzami, więc nie sądzę, że czytają z zapartym tchem i naprawdę im się tak cholernie podoba, ale pisz jak chcesz to twoje i nikt ci tego nie zabierze, ja tylko wyraziłam swoją szczerą opinię popartą argumentami, cobyś nie miała zagadki, czy to hejt czy też konstruktywna krytyka (w razie wszelkich wątpliwości) więc do następnego, mam nadzieję lepszego i ciekawszego :3
PS. Jeśli jest trochę zagmatwania to z góry przepraszam, ale nie chce mi się tego sprawdzać, bo to nie o to chodzi, pisałam to co myślałam :D
aha, a jeśli chodzi o Anonimy wyżej, to cóż, nie każdy kto czyta ma konto na blogspocie, a jeśli ktoś z anonima chwali to jakoś nikt do niego problemu nie ma, a jak skrytykował to już wielkie halo, bo tchórz, ja akurat bym się czepiała gdyby ktoś mi z anonima napisał coś typu "do dupy" albo mnie obraził nie podając powodu, a dziewczyny podały powód, czemu im się nie podoba, więc czy napisały z anonima czy z konta to powinno cię guzik obchodzić tylko powinnaś wziąć sobie ich słowa do serca i jeszcze im podziękować, ja bym tak zrobiła, bo pół roku czekam na taki komentarz, który wytknie mi moje błędy :<
UsuńUważam że opowiadanie jest dobre. Komentarze powyżej są bezsensu. Wy nie wiecie jak to jest. Moja kuzynka była w podobnej sytuacji. Może nie tak drastycznej jak Lily ale była. Jej chłopak tak ją omamił że nie potrafiła odejść. On był dla niej jak narkotyk który ją niszczył. Wydawało jej się że jest niczym i bez niego sobie nie poradzi. Nie potrafiła zabrać dzieckobi oddejść.Codziennie się kłócil. Mineło wiele miesięcy zanim odeszła. Tak jak w przypadku Lily nie miała odwagi. Więc może rozdziały są podobne ape realistyczne. Nikt z dnia na dzień nie zostawi wszystkiego. Ona musi się na to przygotować
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Oliwią. Na tym polega to opowiadanie. Na ukazaniu tej bipolarności. Nie zgadzam się, że w każdym rozdziale znajduje się to samo lub, że to opowiadanie jest monotonne. Taka jest fabuła tego fanfiction. Takie sytuacje jak tu dzieją się w wielu domach na świecie. Wracając do opowiadania, Lily jest uzależniona od Justina, ponieważ 1. ma z nim dziecko, 2. grozi jej 3. Justin ma posadę i pieniądze, które mogą ją zniszczyć. Dlatego nie rozumiem tych bezsensownych hejtów ;)
OdpowiedzUsuńKolezanko, chyba nie rozumiesz pojecia hejtu. Kazda z powyzszych wypowiedzi, nie obraza autorki ani nie zawiera wulgaryzmow. Mamy mozliwosc komentowania, wiec korzystamy, a kazda z wypowiedzi ma poziom, mamy prawo do swojego zdania.
OdpowiedzUsuńPopieram całkowicie... niektórzy po prostu nie potrafią przyjąć zdrowej krytyki a koleżance poprzedniego komentarza sugeruję sprawdzić znaczenie słowa 'hejt' ,dopiero później go używać...
UsuńRzadko strasznie rozdziały i nudne ciut, ale rozumiem, że chcesz mieć wakacje i próbujesz zwrócić uwagę na przemoc itp. Twój blog jest taki cudowny *_* Mam nadzieję, że Lily odejdzie i Justin wszystko zrozumie..będzie druga część?
OdpowiedzUsuńBoze, ale jest mi szkoda Lily..oby chociaz mama Justin jej pomogla jakos bardziej bo widac, ze Sie jej w jakis sposob slucha. Czekam na kolejny rozdzial! Xx
OdpowiedzUsuńKiedy nn ??
OdpowiedzUsuńSuper <33
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój nowy blog
http://my-life-sucks-ff.blogspot.com/
Powtórka z rozrywki ? Jakaś notatka Kiedy będzie rozdział cokolwiek. To się robi już denerwujące
OdpowiedzUsuńnie rozumiem co jest dla Ciebie denerwujące. Dziewczyna ma wakacje może jest za granicą, nie ma dostępu do neta, spędza czas z rodziną i znajomym czy nawet leni się przed tv. MA DO TEGO PRAWO! pisanie nie jest jej obowiązkiem. Nie minął nawet miesiąc od dodania tego rozdziału więc nie wiem o co Tobie chodzi. Na niektórych blogach rozdziały pojawiają się czasem raz na pół roku i ludzie się nie skarżą więc serio wyjdź na dwór, spędź czas ze znajomymi czy cokolwiek i daj dziewczynie spokój bo to nie jest wcale miłe jak się tak upominamy o rozdziały.
Usuńale wydaje mi się, że autorce komentarza chodziło o to, że rozdziały są monotonne, są krótkie, rzadko, a co drugi rozdział dostajemy notkę informacyjną z przeprosinami, że nie ma rozdziału, co dla mnie jest zupełnie bez sensu, bo jak u mnie nie ma i już widzę, że dziewczyny się dopytują to piszę komentarz i wyjaśniam krótko, czemu nie ma, a nie dodaję więcej notek informacyjnych z przeprosinami, że "a bo mam wakacje a to to a to tamto", niż jest rozdziałów w opowiadaniu ;p chyba chodziło o to, że powtórka z rozrywki :P
Usuńaha i od razu mówię, że to nie grzech się spóźniać z rozdziałem i nie trzeba tego wyjaśniać, ewentualnie już pod tym nowym rozdziałem napisać, że sorry, że nie było bo to czy tamto :P
Usuń