CZYTASZ-KOMENTUJESZ!!!
Im więcej komentarzy tym szybciej rozdział!!!!!!
Justin's POV :
Kiedy Lily wyszła z łazienki stałem tam, wpatrując się skupiony w drzwi. Zaskoczyła mnie totalnie, tym, że...WSZYSTKIM! Że wygarnęła mi sporo faktów, ale tym, że jest w ciąży w szczególności. Cieszę się, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Nie jestem w stanie opanować swojej złości. Kocham moją rodzinę, ale nie zawsze pokazuję to we właściwy sposób. Wcześniej, kiedy Lily była w ciąży wszystko szło gładko, nie wściekałem się, nie podniosłem na nią głosu a co dopiero ręki...W głowie mi się to nawet nie mieściło. A teraz? Teraz...Martwię się jak to będzie. Zauważyłem, że ona mnie unika. Nawet jak jest "miło" to ona zawsze, albo boi się spojrzeć mi w oczy, albo, kiedy chcę ją przytulić czuję na odległość jak jest spięta. Utrudnia mi to...Cholernie mi to utrudnia. Staram się. Nie wiem czy jest sens ciągnąć to dalej. To staranie się być, jak to ona określiła "czułym i kochającym mężem" nie wychodzi, odpycha mnie. Dłużej nie dam rady...
Wyszedłem z łazienki i zdecydowałem się pójść do pokoju córki, gdzie była z nią Lily. Zapukałem cicho i wszedłem wolno. Usiadłem naprzeciwko Jazzy, koło Lily. Po jej minie mogłem stwierdzić, że byłoby lepiej jakby mnie tu nie było. Spokój Justin, kurwa spokój, pamiętaj.
-Kochanie, przepraszam- powiedziałem chwytając ją i sadzając ją sobie na kolana, uniemożliwiając jej ucieczkę.
-Lily zostaw nas samych- widziałem w niej niepewność. Iść czy zostać, iść czy zostać. Poszła.
-Puściaj mnie- powiedziała jakby miała się zaraz rozpłakać. Wtuliłem ją we mnie i głaskałem uspokajająco po głowie.
-Kocham cię mała- w końcu sama wtuliła się we mnie i usłyszałem cichy skowyt.
-Hej, ale nie płacz- powiedziałem łagodnie.
-Nie b- bij mni-ie więciej- zaczęła szlochać. Kurwa! Spierdoliłem...
-Nie będę, ale wiesz za co to było prawda?- Zapytałem i podniosłem brew do góry. Odsunąłem się, kiwnęła głową i znów się wtuliła.
-Idziemy na dół? Na bajki iii...-udawałem, że myślę.
-iiii?- Zapytała uśmiechnięta od ucha do ucha, patrząc na mnie.
-I na lody!- prawie krzyknąłem, a rozbawiona Jazzy zaczęła ciągnąć mnie w stronę wyjścia z jej pokoju.
-Jazzy wszystko dobrze?- Do pokoju weszła lekko przerażona Lily
-Tak, lody chcie!- puściła mnie i pobiegła na dół.
-Już się powygłupiać nie można?- splunąłem. Wkurwiła mnie. Od razu myśli, że jej ręce wyrywam.
-Można- szepnęła i spuściła głowę w dół.
-Masz mnie za potwora?- uniosłem głos. I tak znam odpowiedź, ale zobaczę czy nie kłamie.
-Nie, przepraszam. Więcej się to nie powtórzy- na jej policzki wkradł się rumieniec.
-Wstydzisz się mnie?- zapytałem rozbawiony. Słodko. I kiedy miała już iść, ręką zablokowałem jej drogę.
-N-nie- powiedziała nadal patrząc na dół. Irytowało mnie to. Ma śliczne oczy, lubię, kiedy na mnie patrzy tym bardziej, kiedy się rumieni.
-To wytłumacz mi kotek, skąd u ciebie te rozpalone policzki?- bawiła mnie ta sytuacja a ona coraz bardziej była zawstydzona.
-Dobra, wiem, że i tak żadnej sensownej odpowiedzi nie usłyszę, więc pocałuj mnie i chodź na dół.- Widziałem na jej twarzy takie jakby lekkie zaskoczenie. Jest do cholery moją żoną!!! Czy to dziwne, że ma mnie pocałować?!To co...W łóżku też będzie zdziwienie jak zapragnę ją pieprzyć?! Przepraszam kochać. Od razu na samo wspomnienie tego słowa w głowie odtworzyłem sobie dzisiejszy ranek. Mam swoje potrzeby, które ona musi zaspokoić. Zrobiła co mówiłem, pocałowała mnie i złapała za moją dłoń co mnie zaskoczyło, ale pozytywnie. Zaczęliśmy kierować się w stronę salonu gdzie siedziała Jazzy, ale ona puściła moją rękę.
-A ty gdzie?- zapytałem zdezorientowany.
-Do kuchni, muszę zrobić coś na obiad- powiedziała patrząc nieśmiało, tak jakby obawiała się mojej
reakcji...Nie wiem, odniosłem takie wrażenie.
-Nie możemy czegoś zamówić?
-Jak chcesz- powiedziała obojętnie i zaczęła kierować się w stronę schodów
-Gdzie znowu idziesz?- zaczynała mnie irytować. Chciałem wspólnie obejrzeć jakiś film i zjeść lody.
-Justin, chyba mam prawo do prywatności- stwierdziła bardziej niż pytała...O co jej kurwa chodzi? Przecież jesteśmy małżeństwem, więc mam prawo wiedzieć gdzie i po co idzie.
-Jestem twoim mężem więc mam prawo wiedzieć- powiedziałem lekko poważnie, niech sobie nie myśli inaczej. Ona wciągnęła powietrze i wypuściła.
-Pogadać na skype z Isabellą i Norą- powiedziała i z niewiadomych przyczyn wyczułem u niej strach.
-Jazzy, popatrz na bajki sama na razie, ok?- była zbyt zajęta oglądaniem więc uznałem to za tak. Znów poszedłem do Lily.
-Norą?- kim jest kurwa Nora? Przecież ona jest nieśmiała i od jakiś 2 lat nie przypominam sobie, aby nawiązywała nowe znajomości. Stała się taka krucha, mniej pewna siebie, nieśmiała, zamknięta w sobie. Mi to nie przeszkadza nawet to jest na plus. Mam pewność, że nie pozna żadnego chuja...Tak myślę.
-T-tak- jąkała się. Wiedziałem, że już się boi. Zacząłem do niej podchodzić.
-Kim jest Nora?- zapytałem poważnie chwytając ją zwyczajnie za rękę i idąc do naszej sypialni. Spuściła głowę i opornie szła za mną, jakby nie chciała iść i nie mam pojęcia dla czego, ale coś tu nie gra.
-Koleżanką- mruknęła cicho i dałem jej znak, żeby usiadła na łóżku i podałem jej laptopa, dając do zrozumienia, że ma z nimi rozmawiać. Ja usiadłem przodem do niej a pomiędzy nami był laptop, więc mogłem mieć pewność, że nikt mnie nie zobaczy.
-Rozmawiaj z nimi kochanie- mruknąłem. Byłem ciekawy o co chodzi. Lily chyba bez powodu by się nie jąkała. Widziałem lekką panikę w jej oczach co powodowało, że ciekawość wzrastała z sekundy na sekundę.
-Rozmawiaj tak jakby mnie tu nie było- Uśmiechnąłem się szyderczo. Wolno włączyła skype i usłyszałem głos.
-Hej mała. Gadałam z Norą i załatwione.- Zamurowało ją. Co jest załatwione?
-To super- powiedziała nieswojo.
-Lily, wszystko gra?
-Um, trochę źle się czuję. Odezwę się później.- Zamknęła laptopa i spojrzała na mnie bezsilnie.
-Chcesz mi o czymś powiedzieć? Co jest "załatwione"?
Lily's POV :
-Chcesz mi o czymś powiedzieć? Co jest "załatwione"?
O BOŻE! Widziałam jego poważną minę. Nie mogę mu powiedzieć! Nie chcę narazić na to dziecka.
-N-nic- Kurwa Lily weź się ogarnij...Nie jąkaj się! Justin odstawił laptopa, po czym przybliżył się do mnie
-Wiesz...Jakoś ci nie wieżę- Szepnął zły do mojego ucha, po czym przygryzł jego płatek i przybliżał się do mnie powodując, że już leżałam pod nim.
-jesteś nieposłuszna- powiedział całując moją szyję co powodowało dreszcz na moim ciele. Jego dłonie zaczęły wodzić po moim ciele, nadal całując i ssąc szyję. Jęknęłam...cicho, ale jednak. Czułam jak na twarzy Justina formuje się triumfalny uśmieszek zwycięstwa.
-Lubisz to, prawda kotek?- mruknął mi do ucha. Zaczęłam nierówno oddychać. Zdjął ze mnie bluzkę, a ja byłam trochę oszołomiona tym co ma miejsce, ale nie myślę teraz racjonalnie i nie protestuję. Nadal całował moją szyję, poczułam jak rozpina moje spodnie i szybkim ruchem zdejmuje je ze mnie. Położył się między moje uda, łapiąc za jedno i ściskając.
-Uwielbiam cię w tym stanie...Nawet nie wiesz jak bardzo.-powiedział uwodzicielskim głosem i nagle poczułam jak wślizguje rękę w moje majtki. Przejechał palcem po mojej kobiecości i zwinnie wsunął we mnie palec. Jęknęłam i odchyliłam głowę do tyłu. Było mi dobrze. Justin zaczął całować moje piersi, zębami odchylając część stanika, aby mieć do nich lepszy dostęp. Drugą ręką trzymał moje ręce. Zaczął wsuwać swój palec we mnie i wysuwać.
-To jak Skarbie?...Powiesz mi co jest załatwione?- szepnął. Wolno ale głęboko oddychałam przez to co robił mi Justin, ale było mi przyjemnie.
-Nic- powiedziałam, tak jakby jęknęłam mówiąc to słowo. Justin znów całował moją szyję, ssając i przygryzając co jakiś czas.
-Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem- wymruczał schodząc pocałunkami na mój brzuch. Z przyjemności jaką mi sprawiał zamknęłam oczy i wygięłam się. Justin przestał mnie całować i puścił moje ręce, dokładając drugi palec. Po chwili poczułam jak wyjmuje swoje palce ze mnie, schodzi z łóżka i spina moje ręce w kajdankach do łóżka. Panika buchnęła we mnie jak zimna woda. Spowrotem położył się na łóżku lecz tym razem koło mnie.
-Shhh...Spokojnie kotek, nic złego się nie dzieje.- głaskał mnie po brzuchu a ja nie wiedziałam czemu to zrobił. Powinnam się bać? Chyba nie skoro mówi "nic złego się nie dzieje". Dał mi do zrozumienia, że jestem bezpieczna.
-Rozchyl nóżki- cicho mruknął do mojego ucha. Zrobiłam co kazał, chciałam więcej. Byłam już podniecona. Zdjął moje majtki i znów położył się na mnie, będąc między moimi nogami. Po raz kolejny wsunął we mnie palce a ja rozpływałam się pod jego dotykiem, co jakiś czas wydobywając z ust jęk przyjemności jaką mi dawał.
-Odpływasz Lily?- zapytał całując mnie po szyi
-Pra-praaa-wie- jęknęłam
-Powiesz mi co jest załatwione?- Kolejny raz mruknął mi do ucha, a ja pokręciłam głową na nie. Jeszcze chwila i dojdę!
-Jak chcesz- spojrzał mi w oczy i mogłam dostrzec na jego twarzy złość a oczy pociemniały. Wyjął ze mnie palce i zszedł ze mnie, po czym zaczął zakładać mi majtki. Ja nadal byłam skuta kajdankami.
-O co chodzi?- Zapytałam go zdziwiona i zdezorientowana. Czułam dziwne uczucie między moimi nogami. On ustał naprzeciw mnie, tylko, że ja leżałam. Spojżał na mnie zadowolony z założonymi rękoma.
-Justin! Nie skończyłeś- przerwał mi
-Wiem- odparł dumny a ja już czułam łzy na policzkach.
-Dla-dlaczego? Nie proszę!- szlochałam i wierciłam się, ponieważ musiałam dojść. Skończył w takim momencie...Ughh. On przyglądał się temu z minimalnym uśmiechem.
-Justin, proszę cię!- Gdyby nie związane ręce sama bym sobie pomogła.
-Nie chcesz mi powiedzieć, więc ja nie pozwolę ci dojść- patrzył na mnie skupiony a ja leżałam, wierciłam się i płakałam. Chwilę później już nie odczuwałam tej potrzeby tak bardzo jak wcześniej więc przestałam się wiercić i płakać.
-To co? Runda druga?- zapytał podchodząc do mnie. Widziałam błysk w jego czarnych oczach.
-Nie! Proszę cię, odepnij mi kajdanki- mówiłam błagalnym tonem
-A powiesz mi o co chodzi?- Pokręciłam głową przecząco
-Rozchyl nogi- powiedział bez uczuć- nie wytrzymam tego! Mimo wierzgania nogami zdjął mi majtki i szybko rozchylił nogi. Zrobił to ponownie a ja nie wytrzymałam i ponowna fala łez pokryła moje policzki. Miałam tego dość!
-Zdecydowałaś się mi powiedzieć?- zapytał poważnie z uniesioną brwią, ale ja płakałam i słowa nie mogłam powiedzieć.
-No już Lily, uspokój się- zaczął głaskać mnie po mokrym policzku.
-N-nie, za-abijesz mniee!
-Niby dla czego?- zdziwił się i zmarszczył czoło. Milczałam.
-Trzecia runda?- zniecierpliwiony zapytał
-Nie! Po-wiem- nie będę w stanie znieść więcej.
-Alee chce żebyś w-wiedział, że zmieniłam zdanie- Słuchał mnie nie wiedząc o co chodzi...Boję się!
-Lily, co jest załatwione?- zdezorientowany patrzył na mnie uważnie. Moje ciało się trzęsło.
-Papiery rozwodowe...rozwód- powiedziałam wystraszona i zerknęłam na niego. Zobaczyłam jak zaciska szczękę i zamyka oczy...On mnie zabije!
HEJ :D
Woooah, się porobiło...
Boicie się reakcji Justina??
Jak mi wyszedł rozdział? Mam nadzieję, że ujdzie xD
Rozdział jest dłuższy od poprzedniego...Miłego czytania ;)